Takiego Sylwestra służby porządkowe nie pamiętają od dawna. Były drobne interwencje strażaków oraz policjantów, ale miniona sylwestrowa noc zdaniem służb minęła spokojnie.
Nadkomisarz Kamil Tokarski, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Kielcach wyjaśnia, że takiej sylwestrowej nocy policjanci nie pamiętają. Jak dodaje, funkcjonariusze liczyli, że mieszkańcy regionu podejdą odpowiedzialnie do panującej sytuacji epidemicznej w kraju, i tak też się stało.
– Pomimo zabawowego charakteru tej nocy, większość wzięła sobie do serca panujące zasady. Jeżeli chodzi o przepisy sanitarne, to nie odnotowaliśmy rażących naruszeń prawa. Jak co roku bardzo duża część naszych interwencji dotyczyła tej samej kategorii zgłoszeń, czyli naruszenia ciszy nocnej. Związane to było ze spotkaniami, które odbywały się w domach – tłumaczy.
Policjanci czuwali też nad bezpieczeństwem na drogach. Zauważyli większe natężenie ruchu przed godziną 19.00 w Sylwestra i zaraz po godzinie 6.00 rano w Nowy Rok. Nie doszło jednak do niebezpiecznych zdarzeń.
Z kolei, jak mówi dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach, w nocy druhowie mieli siedem interwencji, ale obyło się bez poszkodowanych osób. Wśród zgłoszeń znalazły się między innymi pożar śmietnika, czy też pożar opon w przydrożnym rowie. Te zdarzenia były najprawdopodobniej efektem podpalenia. Zapaliła się także tuja w ogrodzie na jednej z posesji. W tym przypadku strażacy podejrzewają, że przyczyną mogły być środki pirotechniczne. Jak wyjaśnia dyżurny, w porównaniu z ubiegłym rokiem było spokojniej, bo wówczas od północy do godziny 7 rano strażacy mieli 17 zgłoszeń, a w tym roku siedem.
Tegoroczny Sylwester był inny niż dotychczas. Ze wglądów epidemicznych nie były organizowane duże imprezy plenerowe, a rząd zalecił pozostanie w domach w godzinach od 19 w Sylwestra do 6 rano w Nowy Rok.