Szymon Sternik z Ćmielowa ma zaledwie 2,5 roku, a już musi walczyć o przetrwanie. Jego serduszko jest podziurawione jak sito przez śmiertelną wadę genetyczną.
Pomoc czeka w Genewie, ale terapia jest bardzo kosztowna. Do końca roku rodzina musi uzbierać ponad 700 tys. zł na leczenie, a rodziców na to nie stać.
Mama Szymka, Paulina Sternik, prosi o pomoc słuchaczy Radia Kielce, mówi, że choroba to tykająca bomba. Operacja musi się odbyć jak najszybciej, aby jej syn szybko doszedł do siebie. Chłopiec staje się coraz bardziej niedotleniony, zabieg jest szansą na uratowanie jego życia.
– Szymuś ma wadę przegrody międzykomorowej czyli VSD. Ma dziurawe serduszko, w nim ponad 20 dziur, przez które przecieka krew. Zamiast płynąć do jego organizmu, zalewa mu płuca i chłopiec się dusi – mówi Paulina Sternik.
Czas odgrywa tu kluczową rolę, ponieważ w płucach chłopca może dojść do nadciśnienia, a to jest dyskwalifikacja do wykonania operacji.
W Genewie lekarze zaproponowali trzy rozwiązania. Najogólniej mówiąc, medycy będą łatać dziury w sercu dziecka różnymi metodami. Operacja nie pozwoli całkowicie wyzdrowieć chłopcu, ale zabezpieczy jego życie na kolejne lata.
Szymon Sternik jest radosnym chłopcem, który lubi się bawić, szczególnie klockami Lego, ma ogromną wolę walki. O swoje zdrowie walczy od momentu narodzin, czyli w maju 2018 roku. O wadzie genetycznej rodzice dowiedzieli się podczas USG. W Polsce opiekę nad nim sprawują lekarze z Łodzi, Warszawy i Krakowa.
Szymkowi można pomóc wpłacając datki poprzez stronę siepomaga.pl, utworzona została także specjalna grupa na Facebook’u Szymusiowe Serduszko, gdzie organizowane są licytacje przedmiotów. Dochody ze sprzedaży są w pełni przekazywane na leczenie chłopca.