Czy mieszkańcy Kielc przekonali się, że demonstracje popierające aborcję, to nie spontaniczny protest, ale regularna walka polityczna środowisk lewackich? Świadczyć może o tym zdecydowany spadek frekwencji podczas marszu, który w poniedziałek przeszedł ulicami Kielc.
Mimo, że na jego czele, jak zwykle stała dyrektor biura poselskiego SLD, to organizatorzy utrzymują, że to oddolny sprzeciw obywateli. Niosą przy tym na transparentach i wykrzykują wulgarne antyrządowe hasła.
Zdaniem profesora Kazimierza Kika, przechodząca w ostatnich tygodniach przez kraj fala protestów to efekt kilku czynników. Politolog przyznaje, że jednym z nich była błędna analiza atmosfery społecznej, napiętej przez trwającą pandemię COVID-19.
– W tej sytuacji w społeczeństwie pojawiają się zjawiska głębokiej frustracji i poczucia bezradności, które na ogół prowadza do agresji. Ponadto zarówno władza jak również cała polska klasa polityczna nie bierze pod uwagę, że w naszym kraju pojawia się bunt młodej generacji – dodaje.
Zdaniem politologa, opozycji nie uda się zyskać na protestach i przejąć władzy w kraju.
– Moim zdaniem dominacja PiS nie utraci swojej większości, ponieważ po drugiej stronie nie ma zorganizowanej alternatywy politycznej. Platforma jako główna siła opozycyjna jest zbyt słaba i mało wiarygodna, przez co nie stanowi rzeczywistej alternatywy – dodaje.
Profesor Kazimierz Kik, przestrzega rządzących przed, jak to określił stopniowym rozrzedzaniem poparcia społecznego.