W meczu 4. kolejki Ligi Mistrzów piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce pokonali Mieszkow Brześć 34:27 (18:11). To trzecie zwycięstwo mistrza Polski w bieżącej edycji tych rozgrywek.
Mecz jak najbardziej na plus – ocenił Sebastian Kaczor. – Chłopaki bardzo dobrze grali w obronie i wykorzystywali to potem w ataku. W drugiej połowie mieliśmy chwilowy przestój, ale nie spowodował on u nas zbyt wielkiej nerwowości. Całe spotkanie mieliśmy pod kontrolą – podsumował młody kielecki kołowy, który w środę zadebiutował w Lidze Mistrzów.
– Intensywność i gra w pierwszej odsłonie to bardzo pozytywna sprawa – powiedział Tomasz Gębala. – Cieszę się, że ją utrzymujemy. Na poprawę na pewno lekki przestój z drugiej połowy. Ale był on na tyle mały, że widać, że nasza praca nad tym przynosi efekty. Dobrze funkcjonowała obrona i dzięki temu zdobywaliśmy szybkie gole. Bardzo pomogli też obydwaj bramkarze – cieszył się rozgrywający mistrzów Polski. – Brakowało nam dopingu, bo trybuny były puste. To jedyny minus tego meczu – podsumował Gębala.
– Główny wpływ na naszą porażkę miały niewykorzystane sytuacje jeden na jeden gdzie zatrzymywali nas kieleccy bramkarze, a oni ciągnęli z tego szybkie kontry kończone golami – analizował Paweł Paczkowski. – Pierwsza połowa zadecydowała o naszej przegranej. W drugiej walczyliśmy, próbowaliśmy, ale niestety nie przyniosło to żadnego efektu – martwił się rozgrywający Mieszkowa Brześć.