W meczu 4. kolejki Ligi Mistrzów piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce pokonali Mieszkow Brześć 34:27 (18:11). To trzecie zwycięstwo mistrza Polski w bieżącej edycji tych rozgrywek.
Trybuny w Hali Legionów były w środowy wieczór puste, gdyż Kielce są w tzw. czerwonej strefie, co oznacza, że imprezy sportowe muszą się odbywać bez udziału publiczności.
Zaczęło się od gola dla gości byłego zawodnika Azotów Puławy Bośniaka Marko Panica, ale szybko odpowiedział Islandczyk Bjoern Sigvaldi Gudjonsson. Pierwsze prowadzenie mistrzowie Polski uzyskali w siódmej minucie, kiedy po skutecznej interwencji Andreas Wolff kontrę wyprowadzoną przez Chorwata Igora Karacica wykończył Alex Dujshebaev.
Na trzy bramki (8:5) odskoczyli gospodarze po trafieniu z rzutu karnego Branko Vujovica. Później z dobrej strony pokazali się obaj bramkarze, ale po obronach Wolffa miejscowi potrafili szybko zaatakować, co przekładało się na wzrastającą przewagę. Było 10:6, 13:7, a na 16:9 w 26. minucie podwyższył francuski obrotowy Nikolas Tournat.
Na przerwę obie drużyny schodziły przy prowadzeniu Łomży Vive 18:11, w czym spora zasługa Wolffa, który bronił z 42-procentową skutecznością.
Niemiecki golkiper kielczan z wysokiego „c” zaczął również drugą połowę, kiedy w odstępie kilku sekund odbił piłkę po uderzeniu Wiaczasłaua Szumaka i dobitkę Pesica.
Szumak po chwili zrehabilitował się za zmarnowaną okazję dwoma golami zdobytymi w liczebnej przewadze, po sprytnych podaniach słoweńskiego rozgrywającego Stasa Skubego. Na ławce kar przebywał wówczas Tomasz Gębala, który po powrocie potężnym rzutem z 10 metrów podwyższył prowadzenie gospodarzy na 23:15.
Oscylująca wokół siedmiu, ośmiu goli przewaga zespołu trenera Tałanta Dujszebajewa sprawiła, że w tym fragmencie meczu emocji – nie tylko ze względu na brak kibiców – nie było za dużo. W szeregi gospodarzy wkradło się nawet lekkie rozprężenie, czego przykładem może być zmarnowana sytuacja sam na sam Igora Karacica.
W 38. minucie po trafieniu Arcioma Selwiasiuka goście zmniejszyli dystans do pięciu goli (21:26), co sprawiło, że szkoleniowiec kielczan natychmiast poprosił o przerwę. Jego reprymenda na niewiele się zdała i rywale zbliżyli się na cztery gole. Wtedy z dobrej strony pokazał się Cezary Surgiel, który zdobył bramkę z lewego skrzydła, po raz kolejny klasę pokazał Wolff, Mackiewicza pokonał Tournat i zrobiło się spokojniej (28:22).
W decydujących momentach skutecznie zagrał Karacic, gola dołożył Daniel Dujszebajew i w 57. minucie było 32:25. Skończyło się 34:27.
Łomża Vive Kielce – Mieszkow Brześć 34:27 (18:11)
Łomża Vive Kielce: Andreas Wolff, Mateusz Kornecki – Alex Dujshebaev 4, Nikolas Tournat 4, Igor Karacic 4, Arciom Karalek 4, Bjoern Sigvaldi Gudjonsson 4, Branko Vujovic 3, Szymon Sićko 3, Daniel Dujshebaev 2, Angel Fernandez Perez 2, Tomasz Gębala 2, Arkadiusz Moryto 1, Cezary Surgiel 1, Krzysztof Lijewski, Sebastian Kaczor.
Mieszkow Brześć: Iwan Mackiewicz, Ilia Usyk – Wiaczasłau Szumak 6, Mikita Wailupau 5, Aleksander Szkurynski 5, Arciom Selwiasiuk 4, Stas Skube 3, Marko Panic 2, Dmitrij Santałow 2, Simon Razgor, Maksym Baranau, Paweł Paczkowski, Jaka Malus, Andriej Jurynok.
Sędziowali: Bojan Lah, David Sok (Słowenia). Mecz bez udziału publiczności.