Niewielkie racje żywnościowe, brak telewizora, radia i sklepiku, w którym podopieczni mogliby kupić sobie coś dodatkowego do jedzenia. Na warunki panujące w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym szpitala w Pińczowie poskarżyła się słuchaczka dzwoniąc pod numer telefonu interwencyjnego Radia Kielce.
Zdaniem słuchaczki, w placówce, w której za pobyt pobierana jest opłata „warunki są gorsze jak w więzieniu”. Jak mówi, jedzenie jest słabe, porcje są niewielkie. Jest zdziwiona, że na oddziałach nie ma telewizora, a nawet radioodbiornika.
– Dwie kromeczki chleba, masełko i po plasterku wędliny. Takie rzeczy, aż płakać się chce. Czy taki listek sałaty pod wędlinkę to takie duże koszty? – pyta rozżalona słuchaczka.
Alicja Topolska, kierownik Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, jest zaskoczona uwagami dotyczącymi warunków panujących w placówce. Jak mówi, do tej pory nikt nie zgłaszał żadnych uwag, a tym bardziej zastrzeżeń do sposobu żywienia. Przypomina też, że w budynku szpitala funkcjonuje sklepik. Zaznacza, że zarówno pielęgniarki jak i terapeutki, bardzo często pomagają chorym w zrobieniu zakupów.
– Każda poproszona osoba nie odmówi pomocy. Również wydając obiad, staramy się tym osobom, które mają większe zapotrzebowanie żywnościowe, podawać porcje większe. Podobnie jest w przypadku śniadania czy kolacji – tłumaczy.
Dodaje, że w przypadku telewizji i radia sprawa jest bardziej skomplikowana. Podkreśla, że właściciel firmy, która montowała płatne odbiorniki w szpitalnych oddziałach, odmówił instalacji na ZOL uważając, że jest to nieopłacalne.
– My również nie możemy postawić tego odbiornika gdzieś na stoliku. Sale są wieloosobowe. Jest obawa o ich bezpieczeństwo – zaznacza.
Zakład Opiekuńczo-Leczniczy w Pińczowie działa już 12 lat. Jest jednym z największych zakładów w naszym regionie, znajduje się w nim 107 łóżek. W placówce przebywają osoby, które wymagają całodobowej i specjalistycznej opieki, w tym karmienia, mycia i rehabilitacji.