Największy zakład produkcyjny w regionie, czyli starachowicki MAN po okresie przestoju wrócił do pracy.
Początek roku był mało optymistyczny. Pracę straciło tu około 500 osób. Później, przez cały kwiecień trwał przestój spowodowany koronawirusem.
– Obecnie MAN wrócił do pracy i kontynuuje produkcję w pełnym wymiarze – informuje przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Seweryn. Dziennie schodzi z linii 12 autobusów.
Jednak od listopada 2019 do kwietnia tego roku pracę straciło około 500 osób. To najczęściej pracownicy z agencji pracy tymczasowej albo zatrudnieni przez MAN na umowy czasowe. Obecnie nie są planowane kolejne zwolnienia, a pojedyncze osoby nadal są zatrudniane.
Udało się natomiast wynegocjować wyższe płace dla pracowników. Wzrosły one o 4 procent. Do wynagrodzenia zasadniczego została włączona trzyprocentowa premia miesięczna, dodatkowo osoby zatrudnione w MAN dostaną premię koncernową.
W związku z epidemią koronawirusa w firmie wprowadzono specjalne środki ostrożności. Przed wejściem do zakładu pracownicy przechodzą przez kabinę termowizyjną, która bada temperaturę ciała. Jeżeli jest wyższa niż 37,3 stopnia Celsjusza, pracownik kierowany jest do lekarza. Na terenie całej firmy obowiązuje także bezwzględny nakaz noszenia masek ochronnych. Prowadzona jest też systematyczna dezynfekcja.
Dotychczas zakażenie potwierdzono u pięciu pracowników, a kilkudziesięciu przebywa na kwarantannie.
MAN to największy pracodawca w Starachowicach. Zatrudnia około 3,5 tys. osób.