Dzisiaj mijają cztery lata odkąd piłkarze ręczni PGE Vive – wtedy Vive Tauronu – odnieśli historyczny triumf w Lidze Mistrzów.
Dokładnie 29 maja 2016 roku, to była niedziela, kielczanie w decydującym starciu Final Four w Lanxess Arenie w Kolonii w obecności 20 tys. kibiców, po meczu, który przeszedł do historii sportu, pokonali węgierski MKB Veszprem.
Po podstawowych 60 minutach, mimo że w pewnym momencie przegrywaliśmy już różnicą 9 trafień, był remis 29:29, a po dogrywce 35:35.
O wszystkim miały zadecydować rzuty karne, a decydującego wykorzystał kielecki kołowy Julen Aginagalde, a my tak komentowaliśmy to na antenie Radia Kielce.
Ostatecznie ekipa Talanta Dujszebajewa zwyciężyła 39:38.
– To pokazało jakim jesteśmy zespołem, że walczymy do końca i w żadnym momencie nie można przestać w nas wierzyć – stwierdził po dekoracji Mateusz Kus. – Obiecałem mojej małej córeczce Michalinie, że przywiozę jej medal i jest złoty – płakał mówiąc te słowa na antenie Radia Kielce kołowy Vive.
– Jestem mega dumny – cieszył się po pojedynku Bertus Servaas. – Spełniło się moje największe marzenie. Ten puchar jest bardzo ciężki, ale to taki słodki ciężar. Mogę go trzymać jeszcze przez 5 godzin – deklarował wtedy prezes świętokrzyskiego klubu.
– Nie umiem sobie tego wytłumaczyć jak to się stało. Było tyle bramek do tyłu i nagle okazało się, że jesteśmy mistrzami Europy – mówił ówczesny prezydent Kielc Wojciech Lubawski.
Wygrana Vive Tauronu w Lidze Mistrzów w 2016 roku to największy sukces polskiego klubu w europejskich pucharach. Podobnego wyczynu dokonali jedynie siatkarze Płomienia Milowice, którzy w 1978 zwyciężyli w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych.
Pomeczowe komentarze z Lanxess Areny po wygranej Vive Tauronu Kielce w lidze Mistrzów w 2016 roku.