Od dzisiaj restauracje i bary ponownie zostają otwarte dla klientów. – To fantastyczna wiadomość. W końcu będziemy mogli wrócić do pracy – mówi Marcin Kozioł, właściciel jednego z lokali na kieleckim Rynku. Jak dodaje, najważniejsze w tym momencie będzie zachowanie przez klientów zdrowego rozsądku.
Zgodnie z wytycznymi rządowymi, choć można będzie w pełni korzystać z usług lokali gastronomicznych, to wciąż obowiązywać będą jednak obostrzenia: wymóg zachowania odległości, czy ograniczona liczba osób, które mogą w lokalach przebywać.
Niektórzy kieleccy restauratorzy mają jednak w związku z tym mieszane uczucia. Arkadiusz Zawadzki, właściciel niewielkiej restauracji z burgerami zwraca uwagę, że wiele z obostrzeń wyklucza się wzajemnie, a niektórych nie da się realnie wprowadzić w życie. Dodaje, że prawdziwym problemem będzie sytuacja, w której do restauracji będzie chciało wejść więcej osób, niż przewiduje metraż lokalu.
– W naszym lokalu może przebywać 9 osób, co normalnie nie byłoby problemem, ale w sytuacji, gdy odwiedzą nas dwie pięcioosobowe rodziny musimy albo ten nakaz złamać, albo wygonić jednego z członków rodziny. Oba rozwiązania są bez sensu – mówi.
Klienci kieleckich restauracji mówią przede wszystkim o uldze. Wielu cieszy się, że może spotkać się ze znajomymi w normalnych warunkach. Zwracają jednak uwagę, że obostrzenia dotyczące liczby osób w pomieszczeniach mogłyby być zdjęte już przy okazji otwarcia barów.
W lokalach można korzystać tylko z jednorazowych sztućców. Dodatkowo na stolikach nie będą mogły być wystawione dodatki, np. cukier, czy serwetki.