Narasta konflikt między Krzysztofem Ołownią, członkiem Rady Społecznej ostrowieckiego szpitala i starostą Marzeną Dębniak. Ołownia poczuł się urażony słowami starosty i żąda od niej przeprosin. W przeciwnym razie zapowiada sądowy proces.
Sprawa zaczęła się od skandalu na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym ostrowieckiego szpitala, kiedy 91-letnia pacjentka ze Starachowic, z problemami kardiologicznymi, 3 godziny oczekiwała w karetce na przyjęcie. Po trzech dniach kobieta zmarła. Ta sprawa zbulwersowała wiele osób, w tym Krzysztofa Ołownię. W piśmie skierowanym do starosty prosił o to, aby zapanowała nad chaosem organizacyjnym i proceduralnym w lecznicy. W odpowiedzi, starosta zarzuciła Krzysztofowi Ołowni działania polityczne, ale także obarczyła go winą za ogromne zadłużenie szpitala, w czasie gdy przewodniczył radzie społecznej.
– Obarcza mnie współodpowiedzialnością za fatalną sytuacje finansową szpitala, chodzi o 2018 rok. To jest oczywistą nieprawdą i to wywołało moje ogromne oburzenie – mówi Krzysztof Ołownia.
Swoje zarzuty, Marzena Dębniak powtórzyła także podczas ostatniej konferencji prasowej. Krzysztof Ołownia uważa, że jako członek rady społecznej ma prawo opiniować różne wydarzenia, a także przekazywać różne sugestie. Z drugiej strony, zapewnia, że jako przewodniczący rady społecznej w poprzedniej kadencji nie miał wpływu na finanse szpitala.
– Jest to ciało, które służy opinią i doradztwem dyrekcji jednostki. Natomiast zdecydowanie nie ma możliwości bezpośrednio wpływania na politykę finansową – wyjaśnia Krzysztof Ołownia.
Na biurko Marzeny Dębniak trafiło kolejne pismo, w którym Krzysztof Ołownia żąda sprostowania, jego zdaniem, krzywdzących informacji. Oczekuje też przeprosin. Oczekiwań tych jednak prawdopodobnie Marzena Dębniak nie spełni. Odmówiła dzisiaj komentarza w tej sprawie i dodała, że jeśli Krzysztof Ołownia nie zgadza się z jej osądami, ma prawo dochodzić swoich praw w sądzie.
Krzysztof Ołownia informuje, że jego apel był spowodowany sytuacją z SOR-u. Zarzut upolitycznienia ludzkiej tragedii jest jego zdaniem niedopuszczalny. Zarzuca staroście, że wszędzie widzi politykę, nawet wtedy, gdy ktoś chce dbać o wizerunek lecznicy.