Jedna z największych atrakcji Ponidzia – spływy kajakowe w tym roku będą wyglądać zupełnie inaczej, niż dotychczas. Sezon już się rozpoczął, ale na razie tylko teoretycznie.
Jednym z organizatorów imprez wodniackich jest Marek Durlej z Krzyżanowic koło Pińczowa, który od 10 lat prowadzi wypożyczalnię kajaków. Jak mówi, formalnie sezon kajakowy został rozpoczęty, jednak w praktyce większość organizatorów ma związane ręce. Podkreśla, że mimo, iż zakaz zgromadzeń związany z pandemią został zniesiony, on sam nie zdecydował się otworzyć swojej działalności.
– Słyszymy, że od 4 maja rząd łagodzi obostrzenia dotyczące rekreacji. Nie wiem jednak jak to będzie wyglądać w praktyce, od strony prawnej. W tej chwili trudno mi powiedzieć jak mam przyjmować gości, jak bezpiecznie wypożyczyć im kajaki? W jaki sposób goście mają spływać? Jak zachować minimum bezpieczeństwa. Czy mają być w maseczkach, czy muszą mieć rękawiczki ochronne? Nie chcemy robić nic na siłę – zaznacza Marek Durlej.
Jak dodaje, rezerwacje są i tak masowo odwoływane.
– Mieliśmy gości z całej Polski i z zagranicy. Przebywali na kuracji w Busku-Zdroju czy Solcu Zdroju. Z nadzieją czekamy, że w tym roku uda się spłynąć chociaż kilka razy. Trudno nam przewidzieć, jak to wszystko potoczy się dalej – ubolewa.
Marek Durlej podkreśla, że spływy kajakowe – jedną z większych i cieplejszych rzek w województwie świętokrzyskim to zarówno okazja do podziwiania przyrody, wyciszenia, ale i aktywnego wypoczynku.
– Nida stała się takim nieodkrytym miejscem. Rzeka pięknie się wije wśród łąk i lasów. Po drodze możemy zwiedzić wiele historycznych miejsc m.in. stary kościół, w którym proboszczem był Hugo Kołłątaj i ścisły rezerwat roślinności stepowej w Krzyżanowicach. Jest mnóstwo ptactwa, można spotkać bobry. Przede wszystkim jest spokój – mówi Marek Durlej.
Dodaje, że z powodu epidemii koronawirusa nie przeprowadzono jeszcze akcji sprzątania rzeki. Wstępnie zaplanowano ją na 10 czerwca.