W nowojorskich schroniskach dla zwierząt zaczyna brakować czworonogów do adopcji lub opieki zastępczej – poinformował portal Bloomberg. W związku z epidemią koronawirusa coraz więcej osób w Stanach Zjednoczonych stara się znaleźć sobie towarzyszy kwarantanny. W województwie świętokrzyskim takich tendencji nie ma, a zwierzaki można w tej chwili poznawać wyłącznie poprzez zdjęcia i opisy w Internecie.
– Nie zauważamy większego zainteresowania adopcją zwierząt niż w innym czasie – mówi Wojciech Moskwa, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach.
Dodaje, że kilka osób dzwoni z zamiarem przyjęcia do domu psa, ale adopcje z uwagi na obecną sytuację epidemiczną nie były od dwóch tygodni przeprowadzane.
– Wznowiliśmy adopcje w schronisku od tego weekendu, ale odbywają się one inaczej niż dotychczas – informuje kierownik.
Zaznacza, że przygotowano już pomieszczenie, w którym znajdzie się jedynie stół, by podpisać umowę adopcyjną. Przyszli właściciele w tym miejscu odbiorą zwierzaka. Wszystko odbędzie się z zachowaniem względów bezpieczeństwa.
W najbliższym czasie oglądanie zwierząt i zapoznawanie się z nimi w schronisku nie będzie możliwe. Osoby zainteresowane adopcją obejrzą zdjęcia psów i kotów w Internecie bądź na miejscu. W przygotowaniu są także filmiki prezentujące pupile.
Iwona Ciamaga, kierownik Przytuliska na Wiśniowej w Sandomierzu, zauważa, że obecna sytuacja negatywnie wpłynęła na przeprowadzanie adopcji.
– Niestety w ostatnim czasie adopcje stanęły. Trwa kilka procedur, ale do samych adopcji nie doszło. Wszystkie psiaki ogłaszamy na naszej stronie internetowej i w mediach społecznościowych, ale schronisko jest dla odwiedzających zamknięte – mówi kierowniczka.
W tej chwili w schronisku w Dyminach przebywa około 140 psów, w tym 20 szczeniaków oraz 10 kotów. W schronisku w Sandomierzu na dom czeka ponad 40 czworonogów.