„Nauczyciele, którzy w niedzielę wrócili z Włoch, od poniedziałku uczą w szkole, mimo że nie przeszli żadnych badań. Boimy się o nasze dzieci” – pełen niepokoju mail trafił do naszej redakcji od jednego z rodziców ucznia Zespołu Placówek Oświatowych w Strawczynie.
Rodzice uważają, że nauczyciele, którzy byli we Włoszech w ramach projektu Erasmus+, powinni przez dwa tygodnie zachować ostrożność i dopiero kiedy będą pewni, że nie chorują z powodu koronawirusa, wrócić do szkoły.
Jadwiga Błaszczyk, dyrektor placówki w Strawczynie twierdzi, że obawy rodziców są niepotrzebne, bo nauczyciele nie mieli kontaktu z chorymi osobami we Włoszech.
– Ja jako pracodawca nie mam możliwości, żeby kogoś nie dopuścić do pracy. Są to osoby zdrowe, mierzą sobie temperaturę, obserwują się. Rozmawiałam z lekarzem pierwszego kontaktu, który twierdzi, że dopiero w przypadku temperatury ponad 38 stopni Celsjusza czy duszności, taka osoba trafia na oddział zakaźny – tłumaczy Jadwiga Błaszczyk.
W szkole dziś odbył się apel, podczas którego była mowa o zagrożeniu koronawirusem. Dyrektor prosiła dzieci, żeby nie bały się przychodzić do szkoły i uspokoiły rodziców.
– Nie wiem z czego zrodziła się panika. Domysły są takie, że mój nauczyciel był w szpitalu, co jest nieprawdą. Zapewniam, że martwię się zarówno o nauczycieli, jak i o dzieci – twierdzi Jadwiga Błaszczyk.
Tadeusz Tkaczyk, wójt Strawczyna mówi, że obecnie nic nie wskazuje na jakiekolwiek zagrożenie dla dzieci. Jego zdaniem, panika niektórych rodziców jest nieuzasadniona.
Główny inspektor sanitarny zaleca, by osoby, które wróciły z północnych Włoch i nie mają żadnych objawów grypopodobnych, przez 14 dni kontrolowały swój stan zdrowia i codziennie mierzyły temperaturę ciała. Jak twierdzi inspekcja, na chwilę obecną nie ma uzasadnienia dla działań polegających na obejmowaniu kwarantanną osób powracających z północnych regionów Włoch, odmawiania im udziału w zajęciach szkolnych oraz zamykania szkół.
Według najnowszych danych, we Włoszech liczba zakażonych koronawirusem to ponad 370 osób. Z powodu choroby zmarło już tam 12 osób.