Służby medyczne Lotniska Chopina w związku z zagrożeniem koronawirusem sprawdzają na pokładzie samolotu temperaturę pasażerów przylatujących z Chin i z Włoch. Nowe procedury wydłużyły czas opuszczenia pokładu o 15-30 minut.
We wtorek w związku z zagrożeniem koronawirusem na polskich lotniskach wprowadzono procedury poszerzonej kontroli osób przylatujących z krajów określanych jako kraje dużego ryzyka, przede wszystkim z Włoch, skąd połączeń jest najwięcej, a także z Chin.
Wprowadzenie rozszerzonych kontroli nie spowodowało większych utrudnień dla podróżujących. Nieznacznie, bo o 15-30 minut, wydłużył się jedynie czas opuszczenia pokładu samolotów przylatujących z Włoch i z Chin. Poza tym sytuacja na Lotnisku Chopina nie różni się znacznie od tej sprzed kilku miesięcy, kiedy pierwszy raz poinformowano o chorobie zakaźnej wywołanej koronawirusem.
Podróżni, którzy w środę korzystali z Lotniska Chopina, w większości nie używali masek ochronnych, można je było zobaczyć tylko u niektórych z nich, zwykle u tych, którzy po wylądowaniu przechodzili z samolotu do hali przylotów. Zaniepokojeni sytuacją we Włoszech byli za to niektórzy turyści lecący na wczasy do Mediolanu.
– Ja się nie boję, ale moja dziewczyna tak, bo media każdego dnia pokazują duże zagrożenie koronawirusem, m.in. w Mediolanie i w Wenecji, gdzie wybieramy się na tygodniowe wakacje – powiedział ukraiński turysta Wladislaw Rozynski.
Dodał, że razem ze swoją dziewczyna przyszedł na lotnisko, by przed wylotem porozmawiać z osobami przylatującymi z Włoch o tym, czy sytuacja w ich kraju jest rzeczywiście tak poważna.
– Jedna z naszych koleżanek, która miała z nami lecieć, anulowała dzisiaj swój lot i została w Kijowie. My zdecydowaliśmy się przylecieć do Warszawy, a później lecimy do Mediolanu. Mamy ze sobą maski, ale na razie w naszym bagażu. Nie widzę powodu, dla którego powinienem jej używać – ocenił Rozynski.
Rzecznik Lotniska Chopina Piotr Rudzki poinformował, że zgodnie z procedurą po wylądowaniu na pokład każdego samolotu przylatującego z Włoch i każdego samolotu z Chin wchodzi lotniskowa ekipa medyczna.
– Są to nasi medycy, którzy są stale obecni na lotnisku i wszystkim osobom, które są na pokładzie, czyli pasażerom i załodze, mierzą temperaturę – zaznaczył Rudzki.
– Jeżeli okaże się, że ktoś ma podwyższoną temperaturę – w okolicach 38 stopni – wtedy takie osoby są wyprowadzane z samolotu do karetki, gdzie prowadzony jest wywiad medyczny i w razie konieczności dalsze badanie – informuje.
Rzecznik dodał, że we wtorek od zaniepokojonych pasażerów pojawiły się informacje, że lekarze wyprowadzili dwie osoby z pokładu.
– To właśnie pokazuje, jak działa ta procedura. Ponieważ mieli podwyższoną temperaturę, lekarze wyprowadzili te osoby, żeby je przebadać. Chodzi o to, żeby potwierdzić lub wykluczyć podejrzenie zakażenia – powiedział.
Dodał, że, jak dotąd, u wszystkich badanych osób można było je wykluczyć.
Zaznaczył również, że pasażerom rozdawane są karty lokalizacyjne po to, aby w razie jakiegokolwiek zagrożenia być z nimi w kontakcie.
Zapytany z kolei o to, czy pracownicy lotniska zostali wyposażeni w maski ochronne, odpowiedział, że noszą je jedynie te osoby, które mają bezpośredni kontakt z osobami, które mogą być zakażone, a więc medycy i część pracowników wchodzących na pokład jeszcze niesprawdzonego samolotu.
– Nie ma natomiast potrzeby, żeby inni pracownicy nosili maski, bo to niczemu nie służy – podkreślił.
Choroba zakaźna COVID-19, wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2, wybuchła w grudniu w Wuhanie w środkowych Chinach. Zgodnie z ostatnim raportem WHO z 24 lutego na świecie potwierdzono blisko 80 tys. przypadków zarażeń koronawirusem. W Chinach potwierdzono ponad 77 tys. zarażeń i zanotowano ponad 2,5 tys. ofiar śmiertelnych. Poza Państwem Środka potwierdzono ponad 2 tys. przypadków zachorowań w 29 państwach, m.in. w Iranie, Włoszech, Niemczech i we Francji. Poza Chinami wirus spowodował 23 zgony.