„Po alkoholu coś mi odbija” – mówił w czasie śledztwa 20-letni Kamil B. Mężczyzna jest oskarżony o to, że podpalał stodoły w Radlinie, niedaleko Daleszyc. Pożar, do którego doszło 10 maja 2019 roku, zakończył się tragicznie. W wyniku poniesionych podczas akcji obrażeń zmarł strażak ochotnik.
Kamil B. na dzisiejszą rozprawę w Sądzie Okręgowym w Kielcach został doprowadzony przez policjantów, ponieważ jest tymczasowo aresztowany. Prokuratura oskarża mężczyznę o podpalenie stodoły, w której znajdowały się m.in. butle z gazami palnymi. Zagroziło to życiu i zdrowiu mieszkańców oraz biorących udział w akcji strażaków. W sumie to prawie 70 osób. Zagrożone były także okoliczne budynki. W wyniku poniesionych obrażeń jeden strażak został ranny, a drugi zmarł. Został uderzony przez eksplodującą butlę.
Na początku śledztwa, Kamil B. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Dziś zmienił zdanie, jednak nie potrafił podać przyczyny. Skorzystał także z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Te złożone na etapie śledztwa odczytał sędzia Michał Winiarczyk. Wynika z nich, że feralnego dnia oskarżony spożywał z kolegą alkohol.
– Gdy się rozeszliśmy nie doszedłem do domu, tylko poszedłem podpalić stodołę, bo mi coś odbiło. Oderwałem od niej deskę. W środku była słoma. Podpaliłem ją i uciekłem – relacjonował przebieg zdarzenia.
Jak dodał, nie wpatrywał się w ogień i nie używał substancji łatwopalnych. – Gdy wróciłem do domu była tam mama i ojciec. Nie rozmawiałem z nimi. Poszedłem się kąpać i spać. Słyszałem straże pożarne, ale tam nie poszedłem. Następnego dnia dowiedziałem się od kolegi, że spaliła się stodoła i że raniła dwóch strażaków – mówił.
W domu znajdującym się obok stodoły mieszkała Krystyna H., która w czasie pożaru była w Kielcach. – Całe lato miałam zmarnowane, ponieważ trzeba było sprzątać – dodała w sądzie.
W trakcie śledztwa ustalono także, że podejrzany odpowiada za pożar, do którego doszło 20 kwietnia 2019 w Radlinie. Oskarżonemu grozi 12 lat pozbawienia wolności.