9 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych – to wyrok w sprawie 31-letniego Piotra M. Mężczyzna odpowiadał za jazdę „pod prąd” na ekspresowej „siódemce” i spowodowanie śmiertelnego wypadku pod wpływem alkoholu.
Do zdarzenia doszło 22 lipca 2019 roku na trasie S7 w Tokarni. Zderzyły się tam dwa pojazdy – samochód osobowy i bus. W wyniku zderzenia śmierć poniósł 35-letni Grzegorz, kierowca dostawczego samochodu. Kierowca osobówki, który jechał „pod prąd”, miał ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie.
Sędzia Bożena Kotwa-Surowska w uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że oskarżony musiał zdawać sobie sprawę z faktu, że znajduje się na drodze ekspresowej i że jedzie „pod prąd”.
– Piotr M. przez pewien czas poruszał się po tej drodze. Z zapisu kamer wynika, że jechał w ten nieprawidłowy sposób już 4 minuty przed zdarzeniem – powiedziała.
W ocenie sądu oskarżony mógł uniknąć tego wypadku.
– Kierowca dostawczego pojazdu miał tylko jedną sekundę na reakcję. W tym czasie nie był w stanie podjąć żadnych skutecznych manewrów. Piotr M. z kolei jechał od pewnego czasu z naprzeciwka, w związku z tym widział, jak się odbywa ruch. Pomimo tego nie zmniejszył prędkości i nadal jechał 110 km/h. To jest bulwersujące – powiedziała sędzia.
35-letni Grzegorz zginął na miejscu. Jego matka została ranna. Dla dwojga dzieci zmarłego kierowcy sąd zasądził po 20 tysięcy złotych nawiązki.
Obrońca oskarżonego Maciej Kabziński w mowach końcowych przypomniał, że w dniu zdarzenia jego klient wyszedł z zakładu karnego i jechał tą drogą w jej obecnym kształcie po raz pierwszy.
Wyrok, który zapadł w Sądzie Rejonowym w Kielcach, jest nieprawomocny.