Z uwagi na przedłużającą się chorobę sędziego, sprawa tragicznego wypadku, do którego doszło w Ostrowcu Świętokrzyskim po pasterce w 2017 roku, zaczęła się od nowa. Przed sądem odpowiada sprawca potrącenia na przejściu dla pieszych dwóch kobiet.
Oskarżony Mateusz Z., który był pod wpływem alkoholu, wjechał samochodem w dwie starsze kobiety, wracające do domu po pasterce. Jedna z nich zginęła, druga przeszła szereg operacji, ale ostatecznie nie doszła do pełnej sprawności i porusza się o kulach.
Oskarżony potwierdził przed sądem swoje wcześniejsze zeznania, w których przyznał się do zarzucanych mu czynów. Dużo uwagi poświęcił temu, że przed wypadkiem został pobity przez grupę osób. Tłumaczył, że wsiadł za kierownicę, ponieważ uciekał i był w szoku po pobiciu. Odjechał z miejsca wypadku, ale sam przyznał, że nie wiedział, dlaczego tak zrobił. Następnie porzucił samochód i wyrzucił kluczyki. Wymyślił historię, że auto zostało skradzione. Ostatecznie przyznał się, że to on doprowadził do wypadku.
Poszkodowana Elżbieta G. w dalszym ciągu nie może pogodzić się ze śmiercią mamy. Podkreśla, że rozejrzały się przed wejściem na pasy, ale nie widziały żadnego samochodu.
– Oglądałyśmy się czy coś nie jedzie i zaczęłyśmy przechodzić przez pasy. Nagle coś w nas uderzyło i nie wiedziałam, czy to była ciężarówka, czy samochód osobowy. Już zbliżałyśmy się do wysepki – mówi poszkodowana.
Po raz kolejny zeznawali świadkowie, którzy widzieli całe wydarzenie. Między innymi Filip S., który zdążył uciec z pasów, a szedł za poszkodowanymi kobietami.
– Wszedłem na pasy, bo nie widać było jeszcze tego samochodu. Nagle usłyszałem, że jedzie samochód, szybko odskoczyłem. Niestety tym paniom się nie udało – mówi świadek.
Dodaje, że po całej sytuacji kierowca na sekundę się zatrzymał, później zmienił pas i zaczął jechać pod prąd. Inni świadkowie wydarzenia podkreślali, że były osoby, które chciały kierowcę zatrzymać, jednak szybko odjechał.
Zeznawali także członkowie rodziny oskarżonego.