13 lat więzienia i obowiązek uczestniczenia w terapii psychiatrycznej – to wyrok w sprawie Roberta J. Mężczyzna odpowiadał za to, że utopił znajomego w metalowej misce, a potem na taczkach wywiózł go do lasu. Do zdarzenia doszło w lutym w miejscowości Raszków, w powiecie jędrzejowskim.
W popełnieniu zbrodni miał mu pomagać brat Grzegorz, który nie może odpowiadać przed sądem, ponieważ biegli orzekli że w chwili popełnienia czynu był całkowicie niepoczytalny. W sprawie podejrzana była też ich matka Teresa, która usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy poszkodowanemu. Kobieta popełniła samobójstwo w trakcie śledztwa. W związku z tym na ławie oskarżonych zasiadł jedynie Robert J.
Zdaniem sądu nie ma najmniejszych wątpliwości, że oskarżony popełnił zarzucany mu czyn. Wskazują na to między innymi zeznania świadków i policjantów, a także opinie biegłych.
Renata Broda, przewodnicząca składu sędziowskiego stwierdziła, że oskarżony zaatakował pokrzywdzonego, pomimo iż nie miał do tego żadnych racjonalnych powodów. W uzasadnieniu wyroku przypomniała, że prokuratura domagała się dla Roberta J. kary 25 lat pozbawienia wolności.
– W ocenie sądu nie można uwzględnić tego wniosku, mając na względzie treść i wynik opinii psychiatrycznej – powiedziała. Biegli bowiem rozpoznali u niego m.in. lekkie upośledzenie i uzależnienie od alkoholu.
Przypomnijmy, feralnego dnia do domu Roberta J. przyszedł jego znajomy Ryszard. Doszło miedzy nimi do sprzeczki. Potem w domu bracia włożyli jego głowę do misy i go topili. Następnie taczkami wywieźli go do lasu. Wyrok, który zapadł w Sądzie Okręgowym w Kielcach, jest nieprawomocny.