Przed buskim sądem na nowo toczy się proces małżeństwa Sylwii i Pawła O. oskarżonego o znęcanie się nad zwierzętami oraz szereg oszustw związanych z prowadzeniem stadniny koni w Wolicy w powiecie buskim. W związku ze zmianą składu sędziowskiego proces musiał rozpocząć się od początku. Sami oskarżeni nie pojawili się w sądzie. Trwają przesłuchania pokrzywdzonych.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyła jedna z fundacji zajmujących się prawami zwierząt.
Przypomnijmy, że z aktu oskarżenia wynika, iż pozwani oszukali kilka osób, biorąc od nich pieniądze na utrzymanie zwierząt, które miały zostać dożywotnio pod ich opieką. Tymczasem zwierzęta zostały sprzedane. W ten sposób rozporządzali mieniem właścicieli wbrew ich woli. Straty w zależności od zwierzęcia wynosiły od 1,5 do 20 tysięcy złotych.
Podczas posiedzenia sędzia odczytała zeznania oskarżonych. Współmałżonkowi oskarżonej został postawiony zarzut znęcania się nad końmi, według którego umyślnie je ranił, trzymał w złych warunkach, bez odpowiedniego pokarmu i wody, co zagrażało ich życiu i zdrowiu. On sam nie przyznaje się do winy. Odmówił także składania wyjaśnień, jak i udzielania odpowiedzi na pytania zadawane przez wszystkie strony.
– Ja żadnego konia do ubojni nie sprzedałem, były to konie stare, schorowane, po kontuzjach. Właściciele nie chcieli ich oddać do ubojni, żeby nie mieć wyrzutów, ale chętnie się ich pozbyli za przysłowiową złotówkę. Jeżeli będą żądać zapłaty za konie, to ja żądam zapłaty za ich utrzymanie, za opiekę weterynaryjną – podkreśla oskarżony.
Do postawionych zarzutów nie przyznaje się także oskarżona. W wyjaśnianiach podkreśla, że w żaden sposób nigdy nikogo nie zapewniała, że konie w Wolicy będą miały dożywotnią opiekę.
Poszkodowani wspólnie podkreślali, że konie zostały sprzedane dla zysku do rzeźni. Jak zaznaczali, zostali oszukani. Większość z nich do tej pory nie wie, gdzie są ich konie. Żywią nadzieje, że jednak nie zostały zabite.
– Nie może im to ujść na sucho. Nigdy bym nie przypuszczał, że ludzie mogą być zdolni do takich rzeczy. Ci ludzie powinni mieć zakaz prowadzenia tego typu działalności. Konie były głodne, chude, nie miały dostępu do wody - mówią poszkodowani.
Proceder trwał od stycznia 2016 r. do lutego 2017 r. Parze postawiono ponad 20 zarzutów. Grozi im do 8 lat więzienia.