Miała być prorodzinna polityka władz i obniżanie podatków. Jest kolejna próba podwyższenia opłat za pobyt dzieci w żłobkach.
Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny będzie to próba bezskuteczna, ponieważ radni zapowiadają, że uchwały nie poprą.
– To wbrew deklaracjom, które prezydent składał przed wyborami – mówi Katarzyna Suchańska z klubu Bezpartyjni i Niezależni i przewodnicząca Komisji Finansów Rady Miasta. – Niestety temat podwyżki za żłobki wraca, a ja stanowiska nie zmieniam. To fakt, że opłaty za żłobki są jednymi z niższych w Polsce, ale deklarowaliśmy w naszym programie wyborczym prowadzenie polityki prorodzinnej, w związku z tym, podwyżki opłat za żłobki byłyby w sprzeczności z tym co deklarowaliśmy i niesiemy na naszych sztandarach. Najpierw władze miasta powinny poszukać oszczędności u siebie – twierdzi Katarzyna Suchańska.
Radny Marcin Stępniewski, z Prawa i Sprawiedliwości stwierdził z kolei, że jest to działanie na niekorzyść rodzin.
– Jeśli chcemy stawiać na rodziny z dziećmi to musimy zagwarantować jak najlepszą i najtańsza opiekę w żłobkach. Podwyższenie opłat nie wpłynie znacząco na budżet miasta, a na budżet domowy wielu rodziców tak – uważa Marcin Stępniewski.
Marcin Różycki, zastępca prezydenta Kielc uważa, że podwyżka jest racjonalna. Przekonuje, że jest konieczna, ponieważ w budżecie miasta brakuje pieniędzy na prowadzenie żłobków. Wyjaśnia, że w tym roku na prowadzenie placówek miasto wydawało 11,5 mln zł, a wpływy z opłat to 1,5 mln zł.
– Podwyżka nie pokryje nawet kosztów zwiększenia płacy minimalnej. Przyniesie samorządowi 500 tys. zł, a same koszty podniesienia płac opiekunów, to 800 tys. zł – dodaje Marcin Różycki.
Przypomnijmy, prezydent już w marcu proponował podniesienie opłaty ze 100 do 150 zł, a stawki żywieniowej z 5,5 do 7 zł. Wówczas pomysł nawet nie został wprowadzony do porządku obrad. Obecne opłaty obowiązują od 2011 roku.