Szczypiorniści PGE Vive Kielce pokonali w Hali Legionów węgierski Telekom Veszprem 34:33 (17:17). To trzecie zwycięstwo polskiego zespołu w tych rozgrywkach.
Kielczanie po raz pierwszy w tym sezonie w meczu Ligi Mistrzów wystąpili w 16-osobowym składzie. Do gry po kontuzji wrócili Daniel Dujszebajew i Branko Vujovic. Mistrzowie Węgier przyjechali do Kielc bez Andreasa Nilssona i Kentina Mahe.
Wynik spotkania otworzył rozgrywający Telekomu Mate Lekai, ale gospodarze odpowiedzieli trafieniem Alexa Dujszebajewa. Po kolejnej bramce starszego syna Tałanta Dujszebajewa polski zespół w siódmej minucie po raz pierwszy objął prowadzenie 5:4. Spotkanie od samego początku prowadzone było w bardzo szybkim tempie, a wynik cały czas oscylował wokół remisu.
W kieleckiej drużynie świetną partię rozgrywał Alex Dujszebajew, który po kwadransie gry miał już na swoim koncie cztery bramki. Zespół węgierski w obronie grał bardzo agresywnie, często na granicy przepisów, czego efektem były trzy dwuminutowe wykluczenia (Kent Tonnesen, Mirsad Terzic i Rogerio Moraes). W 19. min. Andreas Wolff obronił rzut Dejana Manaskowa, ale kielczanie nie wykorzystali szansy na odskoczenie od rywali na dwie bramki, faulując w ataku.
Dwie minuty później dokonał tego Arkadiusz Moryto i polska drużyna prowadziła 14:12. Po upływie kolejnych dwóch minut kielczanie mogli już prowadzić trzema bramkami, ale tym razem Moryto przegrał pojedynek sam na sam z Vladimirem Cuparą, który jeszcze w poprzednim sezonie bronił barw Vive. Podbudowało to ekipę z Veszprem, która w 26. min. po bramce Gaspera Marguca doprowadziła do remisu 16:16. Po 30 minutach mistrzowie Polski remisowali z drużyną trenera Davida Davisa 17:17.
Druga część gry rozpoczęła się od świetnej interwencji Cupary, który obronił rzut Blaza Janca. W 34. min. Słoweniec już się nie pomylił i Vive wygrywało 19:18. Już minutę później, po trafieniu Alexa Dujszebajewa, mistrzowie Polski wygrywali 20:18. Po kolejnych 120 sekundach Wolff obronił rzut Lekaia i rzucił do pustej węgierskiej bramki (22:19 dla Vive).
W 39. min. przewaga gospodarzy wzrosła już do czterech bramek (23:19), po trafieniu Arcioma Karaleka. Goście nie zamierzali jednak rezygnować z walki. Po upływie zaledwie 120 sekund Rasmus Lauge Szmidt pokonał bramkarza Vive i Telekom przegrywał tylko 21:23. Na kwadrans przed końcem swoją ósmą bramkę zdobył Alex Dujszebajew, a po chwili bramkarza rywali pokonał Angel Fernandez Perez i zespół z Kielc wygrywał 28:24.
Teraz jednak kieleckiej drużynie przydarzył się kilkuminutowy przestój. Bezlitośnie wykorzystali to rywale. W 49. min. po bramce Vuko Borozana Telekom przegrywał tylko 28:29, a po chwili po rzucie karnym wykorzystanym przez Dragana Gajica był już remis 29:29. Niemoc polskiej ekipy przerwał dopiero Arciom Karalek. W 53. min. Vive prowadziło 31:29 (dziesiąta bramka Alexa Dujszebajewa).
Ostatnie fragmenty spotkania kibice w Hali Legionów oglądali na stojąco. Na cztery minuty przed końcem Wolff obronił rzut Petara Nenadica, a w odpowiedzi trafił niezawodny Alex Dujszebajew i było 33:30 dla gospodarzy. Goście na 25 sekund przed końcem zmniejszyli prowadzenie mistrzowie Polski do jednej bramki, ale to było wszystko co mogli zrobić w tym pojedynku. Polska drużyna odniosła trzecie zwycięstwo w rozgrywkach.
KOMENTARZE:
– Przeciwko Kielcom zawsze gra się bardzo trudno. Wiedzieliśmy, że tak będzie i tym razem do ostatniej sekundy – powiedział Manuel Strlek.
– W środku drugiej połowy odeszli na cztery bramki i to zrobiło różnicę. Trudno był gonić ten wynik. Zgubiliśmy siły i zabrakło też trochę szczęścia. Gratuluję dopingu, który był jak zawsze bardzo gorący. Każdy zawodnik lubi grać przy takich trybunach – komplementował miejscowych fanów skrzydłowy Węgrów.
– Każdą naszą przewagę zawodnicy z Vepszprem niwelowali dosyć szybko – ocenił Mariusz Jurkiewicz.
– Ważne, że zachowaliśmy zimną krew do końca. To jest coś, co buduje drużynę. Dobrze, że nie było prostych strat w ataku, bo oni z tego żyją. Na szczęście dowieźliśmy wynik do końca i to nas bardzo cieszy – podsumował popularny „Kaczka”.
– Świetny mecz. Jestem bardzo zadowolony z wygranej – cieszył się Właydsław Kulesz.
– Była trwoga, kiedy z czterech bramek przewagi zrobiła się jedna. Bardzo pomogli nam dzisiaj kibice. Trybuny były z nami. Dziękuję za to – zwrócił się do fanów rozgrywający PGE Vive.
PGE Vive Kielce – Telekom Veszprem 34:33 (17:17)
PGE Vive Kielce: Andreas Wolff 1, Mateusz Kornecki – Alex Dujzebajew 11, Arciom Karalek 5, Arkadiusz Moryto 4, Angel Fernandez Perez 3, Władysław Kulesz 3, Igor Karacic 2, Julen Aginagalde 2, Krzysztof Lijewski 1, Blaz Janc 1, Mariusz Jurkiewicz 1, Branko Vujovic, Doruk Pehlivan, Daniel Dujzebajew, Romaric Guillo.
Telekom Veszprem: Arpad Sterbik, Vladimir Cupara– Dragan Gajic 7, Rasmus Lauge Szmidt 5, Kent Tonnesen 5, Petar Nenadic 4, Manuel Strlek 3, Gasper Marguc 3, Mate Lekai 2, Omar Yahia 1, Rogerio Moraes 1, Blaz Blagotinsek 1, Vuko Borozan 1, Dejan Manaskow, Mirsad Terzic, Borut Mackovsek.
Karne minuty: Vive – 10. Veszprem – 14. Sędziowali: Martin Gjeding i Mads Hansen (Dania). Widzów: 4000.