W prokuraturze tłumaczył, że kiedy brat był nietrzeźwy, to się go bał, a ich wzajemne relacje w ciągu ostatnich lat się pogorszyły. W marcu 2018 roku kolejna sprzeczka między braćmi zakończyła się morderstwem. Z rąk Wojciecha zginął jego bliźniak – Maciej.
Wspólnie mieszkali w Tudorowie, w powiecie opatowskim. Gospodarstwo i dom odziedziczyli po rodzicach, jednak od pewnego czasu zaczęli je zaniedbywać, a wszystkiemu winny był alkohol. W toku śledztwa Wojciech tłumaczył, że kłócił się z bratem, jednak zaprzeczał, aby był wobec niego agresywny. Jego zdaniem, to Maciej „skakał do bicia” i wyzywał. – Bałem się go, szczególnie jak był nietrzeźwy – mówił w czasie śledztwa.
Emocje wzięły górę 23 marca 2018 roku. Jak wynika z zeznań Wojciecha, kiedy rano szykował się do pracy w sadzie, jego brat jeszcze spał, ponieważ dzień wcześniej się upił. Wojciech poprosił go, aby dołożył do pieca ogień. Kiedy przed wieczorem wrócił, jego brat siedział i pił przy stole wódkę. – W kuchni się nie paliło – dodał.
Według wyjaśnień Wojciecha, w pewnym momencie Maciej podszedł do niego i znienacka kopnął w brzuch. Potem mężczyźni zaczęli się szarpać. W trakcie awantury Wojciech zadał swojemu krewnemu serię ciosów kawałkiem drewna, jednak nie pamiętał, ile ich dokładnie było. Ciągle padały wyzwiska ze strony Macieja. – Trzymanym w ręku kołkiem zacząłem bić brata w głowę, mówiąc mu, że przestanie widzieć. Nie panowałem nad sobą, biłem ile wlezie i gdzie popadnie – mówił w czasie śledztwa Wojciech.
Prokurator Mirosław Cebula w mowach końcowych stwierdził, że Wojciech chciał śmierci krewnego. – Nie miał litości dla brata. Zadał mu szereg ciosów z ogromną siłą. Gdy pokrzywdzony leżał i z trudem łapał powietrze, oskarżony nie interesował się jego losem, tylko zajął się sprzątaniem pomieszczenia i zacieraniem śladów zbrodni – powiedział prokurator.
Po pewnym czasie od zakończenia awantury Wojciech zorientował się, że brat nie oddycha. Wtedy poszedł po pomoc, jednak ta okazała się bezskuteczna. Maciej zmarł we własnym domu wskutek ciosów zadanych przez najbliższą osobę. Z opinii biegłych wynika, że w chwili popełnienia czynu miał ograniczoną, w sposób znaczny, zdolność do pokierowana swoim postępowaniem.
Proces w tej sprawie toczył się w Sądzie Okręgowym w Kielcach. Prokurator domagał się od Wojciecha kary 25 lat więzienia oraz pozbawienia praw publicznych na 10 lat. Z kolei obrońca oskarżonego Tomasz Błajszczak wniósł o zmianę kwalifikacji prawnej czynu i wymierzenie łagodnej kary. Adwokat w mowach końcowych przypomniał, że każdy z przesłuchanych świadków wskazywał, że przed zdarzeniem Wojciech był niejednokrotnie pobity przez Macieja. – W związku z tym powstaje pytanie: co skłoniło Wojciecha Z. do podjęcia tak radykalnych działań wobec pokrzywdzonego? Wojciech Z. mógł czuć się zagrożony, ponieważ jak wynika z jego zeznań, jako pierwszy został zaatakowany i uderzony w twarz, a następnie zauważył, że brat trzyma w ręce nóż – powiedział mec. Tomasz Błajszczak.
W kwietniu Wojciech został nieprawomocnie skazany na karę 10 lat pozbawienia wolności. Sędzia Krzysztof Rachwał w uzasadnieniu wyroku powiedział, że konflikt między braćmi trwał od kilku lat z różnym nasileniem. – Bywało różnie. Raz jeden z nich był pokrzywdzony, raz drugi. 23 marca 2018 roku doszło jednak do zdarzenia, które odbiegało od wszystkich dotychczasowych. Wcześniej zdarzało się, że bracia używali wobec siebie przemocy i znieważali się, ale nigdy wcześniej ciosy nie były zadawane z tak dużą siłą – powiedział sędzia.