Mieszkańcy kieleckiej Bukówki obawiają się o zdrowie swoje i swoich dzieci. Chodzi o zagrożenie ze strony wałęsających się tam bezpańskich i agresywnych psów. Zdarzały się już przypadki ataków na przechodniów spacerujących ze swoimi pupilami. Jedna z mieszkanek znalazła też zagryzionego w lesie jelonka, który prawdopodobnie padł ofiarą agresywnych psów.
Interpelację w tej sprawie do prezydenta Wenty wystosowała radna Katarzyna Suchańska. Podkreśla, że agresywne zwierzęta można spotkać zarówno w okolicach lasu, jak i zabudowań mieszkalnych. Natomiast interwencje mieszkańców pozostają bez echa.
– Zdarza się, że biegają całe watahy, które atakują mieszkańców i spacerujące z nimi na smyczy psy. Mimo licznych interwencji w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach oraz w urzędzie miasta nie otrzymali pomocy, której potrzebują. Taka sytuacja nie może mieć miejsca – mówi Katarzyna Suchańska.
Aleksandra Woźniak-Czaplarska, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Środowiska w ratuszu poinformowała, że zajmuje stanowisko od sierpnia i o interwencjach mieszkańców nie słyszała. Dodała natomiast, że znana jest jej interpelacja radnej Suchańskiej. Jak mówi, urzędnicy sprawdzają jak duża jest skala bezdomnych psów wałęsających się na osiedlu Bukówka.
– Sprawdzamy ile jest tych zwierząt i w jaki sposób będziemy mogli temu problemowi zaradzić. Na razie nie dysponuję konkretnymi informacjami. Jeżeli będę już mieć dokładne dane, wówczas podejmiemy stosowne działania – powiedziała Aleksandra Woźniak-Czaplarska.
Dodała, że jeśli okaże się, iż są to bezdomne zwierzęta, to trafią do schroniska lub zajmą się nimi wolontariusze, którzy opiekują się takimi zwierzętami.