Wisła Sandomierz, która w minionym tygodniu dokonała kolejnych roszad w kadrze zespołu wyszła na to spotkanie bardzo zmotywowana. Co prawda w wyjściowym składzie nie pojawił się jeszcze pozyskany Dariusz Brągiel, ale 25-letni pomocnik, który ostatni sezon spędził w II-ligowej Pogoni Siedlce był na ławce rezerwowych.
Gospodarze zaatakowali z impetem i już w 7. minucie – Hubert Wojsa uderzył potężnie z ok. 20 metrów. Później Jarosław Piątkowski zagrał z rzutu wolnego wzdłuż bramki ale Krzysztof Zawiślak strzelił z 7. metrów nad poprzeczką. W 20. minucie piłka znalazła się co prawda w bramce Wisły, ale główkujący Krzysztof Wrzosek znajdował się na pozycji spalonej. Tuż przed końcem pierwszej połowy śmielej zaatakowali miejscowi. Kapitan Wiślaków wywalczył rzut rożny, a chwilę później posłał idealne dośrodkowanie na głowę Marcela Tyla. Sandomierski obrońca śmiało powalczył z obrońcami i z 8. metrów zdobył bramkę głową w stylu Andrzeja Szarmacha.
Po pierwszym kwadransie drugiej odsłony gospodarze powinni prowadzić co najmniej 3:0. Najpierw Witaliy Dukhnowskiy z 5. metrów trafił wprost w bramkarza Wisłoki. Kilka minut później po strzale Krzysztofa Zawiślaka piłkę sprzed linii bramkowej wybił Hubert Król.
Goście doprowadzili do remisu w 65. minucie. Najpierw Tyl sfaulował w polu karnym Maika, zaś pewnie „jedenastkę” wykonał kapitan ekipy z Dębicy, Damian Łanucha i było 1:1. Do końca rezultat nie uległ już zmianie a trener Wisły Rafał Wójcik stwierdził, że jego podopieczni potrafią dominować na boisku i do pełni szczęścia brakuje tylko skuteczności. Dobrą grę Wisły docenił też trener Wisłoki Dariusz Kantor, który był bardzo zadowolony z wywalczonego punktu. Jego zdaniem, Wisła gra bardzo ciekawą piłkę.
Na skuteczność narzekał także kapitan Wisły Sandomierz Jarosław Piątkowski, który znów był wyróżniającym się graczem. Zapewnił jednak, że on i koledzy nie składają broni i przyjdzie czas na wygrane.