Jan. Takie imię tuż przed pogrzebem nadali małemu chłopcu urzędnicy. Noworodek urodził się w styczniu w Osinach w gminie Mirzec. Chwilę potem został zamordowany. Prokuratura o ten czyn oskarża matkę i babcię dziecka. Dlaczego mały Jaś nie żyje? Na to pytanie szuka odpowiedzi sąd.
Osiny to niewielka miejscowość w powiecie starachowickim. Kilkanaście lat temu wprowadziła się tam Małgorzata B., która przyjechała do swojego partnera. Zabrała ze sobą córkę Katarzynę K. Większość sąsiadów nie miała o nich dobrej opinii.
– Były samolubne, nie potrafiły nawet „dzień dobry” powiedzieć starszej osobie. Nigdy się z nami nie integrowały. Nie rozmawiałyśmy ze sobą. One chodziły własnymi drogami – twierdzi jedna z sąsiadek.
Zdarzało się, że pożyczały od ludzi pieniądze. Były to różne kwoty, czasami wystarczyło 50 złotych, a innym razem 100.
– Kiedy przychodziła renta, natychmiast oddawały pożyczkę. Wiedziały, że gdyby postąpiły inaczej, innym razem już by od nas nie dostały – powiedziała mieszkanka Osin.
Według sąsiadów, Małgorzata B. i Katarzyna K. nie piły alkoholu, za to lubiły dużo jeść.
– Po wypłacie od razu jechały do Starachowic i wracały z pakami. Były tam słodycze, mięso i sery – wymienia kolejna.
Przez to miały problem z nadwagą. Sąsiedzi twierdzą, że to przez zbyt dużą wagę nikt nie zauważył, że młodsza z kobiet była w ciąży.
– Kilka dni przed porodem chodziła z siatkami. Nosiła zgrzewki wody i butle z gazem. Ponadto była zima, więc Kasia chodziła w zimowej kurtce, przez co nie widać było, że jest w ciąży. Kiedy dowiedzieliśmy się, że urodziła, nikt we wsi nie mógł w to uwierzyć – dodaje mieszkanka Osin.
W nocy z 15 na 16 stycznia policjanci zostali wezwani do miejscowości Osiny. Tam okazało się, że 38-letnia kobieta urodziła dziecko, jednak ono nie żyje. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura która ustaliła, że Katarzyna K. po porodzie wraz ze swoją matką zabiły noworodka. Kobiety wsadziły głowę dziecka do wiadra z nieczystościami, a potem umieściły go w siatce.
Po kilku miesiącach śledztwa, do Sądu Okręgowego w Kielcach trafił akt oskarżenia. Na pierwszą rozprawę, która odbyła się w ostatnią środę, zostały doprowadzone przez policję. Obie są w tymczasowym areszcie. Zarzuty przedstawione przez prokurator Agnieszkę Ptak, Katarzyna K. wysłuchała ze spokojem. Z kamienną twarzą patrzyła wprost na oskarżyciela. Z kolei jej matka, kilkukrotnie chowała głowę za ręką opartą o kulę do chodzenia. Nie wiadomo, czy ze wstydu, czy z powodu obecnych na sali dziennikarzy i studentów.
38-letnia Katarzyna K., która według prokuratury zabiła swoje nowonarodzone dziecko, jest bezrobotna. Na wolności utrzymywała się z renty. Dotychczas była niekarana i nie leczyła się psychiatrycznie. Ma 15-letniego syna. Jest wdową.
Wyjaśniania kobiet pozostaną jednak tajemnicą ze względu na wyłączenie w tym zakresie jawności. Tego, aby proces toczył się za zamkniętymi drzwiami domagali się obrońcy, którzy chcą chronić interes prywatny oskarżonych. Sąd zgodził się jedynie na częściowe uwzględnienie wniosku. Z opinii biegłych psychiatrów wynika, iż w czasie popełnienia zarzucanego czynu Katarzyna K. miała ograniczoną w stopniu znacznym zdolność do pokierowania swoim postępowaniem, a zatem była częściowo niepoczytalna. Kolejna rozprawa w tym procesie odbędzie 7 sierpnia. Oskarżonym grozi dożywocie.