Około 250 osób wzięło udział w VI Kieleckim Biegu Górskim zorganizowanym przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Dla większości biegaczy wynik sportowy nie był najważniejszy. Liczyło się obcowanie z piękną świętokrzyską przyrodą, aktywne spędzanie wolnego czasu oraz walka ze swoimi słabościami.
Postanowiłem wystartować w tym biegu, bo jest to świetna promocja zdrowego stylu życia – powiedział Marcin Szczurkiewicz z Kabaretu Skeczów Męczących.
– Jak przeanalizuje trudność biegu, to mogło mnie zabraknąć na mecie. Naprawdę katorżnicza walka, ale biegło się cudownie. Po olbrzymim wysiłku już dochodzę do siebie, a za rok wracam – dodał Szczurkiewicz. Jak przyznał kabareciarz biega od lat, ale pierwszy raz zmierzył się z dłuższym biegiem w górach.
– Byłem w szoku szczególnie przy podbiegach. To był dla mnie kosmos, bo jestem biegaczem, który lubi raczej płaskie trasy, ale bardzo mi się podoba. Jest pięknie i widziałem taką jaszczurkę, która chyba w Polsce nie występuje – stwierdził Marcin Szczurkiewicz.
– Biegam, bo to nakręca mnie do życia – powiedział z kolei jeden z najstarszych zawodników 67-letni Marek Kolasa.
– Dałem radę chociaż warunki były trudne. Ulewne deszcze odsłoniły korzenie i kamienie. Kilka razy leżałem, ale się podniosłem i walczyłem dalej. Dałem z siebie wszystko i jestem zadowolony i już się szykuję na następny rok dodał.
Pytany przez naszego reportera skąd w tym wieku ma tyle siły i energii odpowiedział, że zaczął biegać, gdy skończył 62 lata. Rowerem jeździ codziennie od kilkudziesięciu lat. W jego opinii ruch może zastąpić wszystkie lekarstwa, ale wszystkie lekarstwa razem wzięte nie zastąpią ruchu. I to człowieka nakręca.
– Mówią, że zatrzymujemy się, bo się starzejemy, a jest odwrotnie. Starzejemy się bo się nie ruszamy – uważa Marek Kolasa.
W kategorii „open” wśród mężczyzn zwyciężył Michał Bąk, który uzyskał czas 1’35”22 i na mecie wyprzedził Jacka Długosza i Ukraińca Olega Bimbash’a, z kolei w gronie pań triumfowała Klaudia Szmigiel przed Barbarą Przeworską i Wiolettą Kierczyńską.