„Dzika kaczka” to tytuł najnowszego spektaklu w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach. Przedstawienie miało premierę w sobotę wieczorem. Wywołało w widzach duże emocje.
Dramat Henrika Ibsena, tym razem przeniósł na scenę i wyreżyserował młody reżyser, Franciszek Szumiński. Choć dzieło powstało ponad 130 lat temu pokazane w nim problemy nie straciły na znaczeniu, na co uwagę zwróciła pani Alicja.
– Jest uniwersalna. Gdziekolwiek byłaby wystawiana, każdy miałby te same wrażenia, że odnosi się do jego własnych czasów, w których żyje. To jest ogólnie historia o życiu, o tym, że każdy ma problemy i te problemy często są podobne do siebie, bo wszyscy jesteśmy ludźmi - wyjaśniła.
Sztuka pokazująca, jak niszczącą siłę może mieć prawda w świecie, w którym rządzi kłamstwo, ma tragiczny finał. Końcówka przedstawienia wstrząsnęła wieloma widzami.
– Za wcześnie, takie gorące są wrażenia – przyznała jedna z pań i dodała: – Ale chciałam powiedzieć, że bardzo mi się podobał Dawid Żłobiński.
– Dawid Żłobiński i Urszula Grabowska -dorzuciła koleżanka naszej rozmówczyni.
W spektaklu, oprócz aktorów Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, gościnnie wystąpili też: krakowska aktorka Urszula Grabowska jako Gina, debiutująca na scenie, studentka aktorstwa Vanessa Gazda w roli Hedvig oraz Marcin Kowalczyk znany z filmu „Jesteś Bogiem”, który tym razem wciela się w Gregersa Werle.
„Dzika kaczka” była szóstą premierą w tym sezonie kieleckiej sceny dramatycznej. Najbliższa okazja, by zobaczyć spektakl już dziś o godzinie 19.00, a następnie 7 i 8 czerwca.