– Jakbym zawalił ten mecz to długo mógłbym być schowany gdzieś w szafie – powiedział po zremisowanym bezbramkowo spotkaniu 20. kolejki LOTTO Ekstraklasy z Miedzią Legnica, bramkarz Korony Kielce Michał Miśkiewicz.
29-letni zawodnik, który ostatni raz o ligowe punkty grał w marcu tego roku w portugalskim Feirense, zadebiutował w „żółto-czerwonych” barwach. Wychowanek Kmity Zabierzów zastąpił między słupkami borykającego się z drobnym urazem Matthiasa Hamrola.
– Wiadomo, że jak bramkarz zagra na zero, to nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żeby nie był zadowolony. Taki był priorytet, żeby nie nic nie wpuścić. Po tak długim czasie nie jest łatwo wejść między słupki. Zastąpiłem Matthiasa, który wystąpił we wszystkich dotychczasowych spotkaniach i prezentował się z dobrej strony. Jeżeli trener od bramkarzy mówi ci wprost, z wiarą w oczach, że jesteś dobrze przygotowany, to nie mogło być inaczej. To spotkanie pokazało, że wykonujemy dobrą pracę. Wysłałem trenerowi sygnał, który mam nadzieję, że odebrał. Przed nami obóz przygotowawczy, trochę sparingów i będą walczył o miejsce w składzie – stwierdził bramkarz Korony Kielce.
Poprzednim klubem, w którym Michał Miśkiewicz występował w miarę regularnie, była Wisła Kraków. W barwach „Białej Gwiazdy” rozegrał 71 meczów.