Wstępnie wykluczono, że do pożaru w fabryce zniczy doszło w wyniku celowego działania. Takie są pierwsze ustalenia prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie zdarzenia, do którego doszło wczoraj rano w zakładzie, przy ulicy Ściegiennego w Kielcach. Prawdopodobną przyczyną pożaru, w wyniku którego zginęła jedna osoba, a cztery zostały ranne, była wada urządzenia do malowania zniczy. Straty szacowane są na około 4 mln złotych.
Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej informuje, że śledczy nie wykluczyli ostatecznie żadnej wersji zdarzenia. – Będziemy badać wszystkie możliwe warianty - dodaje.
Szczegółowe przyczyny pożaru poznamy w późniejszym etapie śledztwa.
Wczoraj na miejscu prokurator wykonywał czynności z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. Wkrótce uzyskamy od niego opinię.
– Wtedy ustalimy, czy był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czy też doszło do pożaru w wyniku nieumyślnego działania ze strony któregokolwiek z pracowników bądź innych osób - mówi Daniel Prokopowicz.
Dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach informuje, że jako wstępną przyczynę pożaru uznano zapalenie urządzenia do malowania zniczy. Niewykluczone, że miało ono wadę.
Teraz śledczy będą przesłuchiwać kolejnych świadków. Możliwe, że jutro zostanie przeprowadzona sekcja zwłok 37-letniej kobiety.