– Zmniejszenie wynagrodzeń wójtów, burmistrzów czy prezydentów o 20 procent wpisuje się politykę rządu i wcześniejsze ograniczenie uposażeń parlamentarzystów. To także okazja do rozliczenia z samorządowcami, których pobory były bardzo duże, a efekty pracy mizerne – stwierdził w Studiu Politycznym Radia Kielce Andrzej Pruś z PiS.
Jak dodał radny Sejmiku, w wyborach samorządowych powinni kandydować ludzie, którzy nie idą tam, aby się dorobić, ale by zrealizować swoją wizję rozwoju małych ojczyzn i dzięki temu zapracować na swoje wynagrodzenie.
Z kolei były poseł PO Lucjan Pietrzczyk, uważa rządową decyzję o obniżeniu wynagrodzenia samorządowców za niezrozumiałą i niemającą merytorycznego uzasadniania. Jego zdaniem, ma ona charakter populistyczny i ma zwiększyć popularność Prawa i Sprawiedliwości. W jego opinii, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci powinni być wybitnie przygotowani do tej roli, w związku z czym powinny także być także odpowiedni wyżej wynagradzani.
Podobnie sądzi Grzegorz Gałuszka radny Sejmiku z PSL. Uważa, że obniżenie wynagrodzeń to przedwyborcze działanie PiS zmierzające do pozyskania kolejnych głosów. Stwierdził, że nie zna samorządowca, którego pobory przekraczałyby maksymalne progi. Stąd po obniżce nic się nie zmieni, ponieważ pensje będą na poziomie przyjętym przez Rady Gmin. Polityk PSL uważa, że to radni mają prawo do oceny gospodarza gminy i to oni powinni decydować, ile ma zarabiać.
Kukiz’15 i Nowoczesna chcą, by wynagrodzenia polityków były powiązane ze średnim wynagrodzeniem w Polsce i wielkością gminy. Zarówno Jadwiga Szewczyk z Kukiz’15, jak i Piotr Kopacz z Nowoczesnej przypominali, że ich kluby wystosowały poprawki w tej sprawie.
Kukiz idzie jeszcze dalej, twierdząc, że wynagrodzenia wójta czy burmistrza powinni ustalać mieszkańcy w drodze referendum, a nie radni gminy, którzy w jakiś sposób są powiązani z przedstawicielami lokalnej władzy.
Posłuchaj Studia Politycznego: