W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów piłkarze ręczni PGE Vive przegrali z Paris Saint-Germain 28:34 (10:22). Rewanżowy mecz odbędzie się w sobotę, 28 kwietnia, o godzinie 17.30 w Paryżu.
Vive przystąpiło do tego meczu osłabione. Na piątkowym treningu kontuzji żebra doznał Krzysztof Lijewski i jego udział w tym spotkaniu był wykluczony.
Początek pojedynku bardzo wyrównany. Na bramkę Vive, za każdym razem golem odpowiadali Francuzi i najczęstszym wynikiem na tablicy świetlnej był remis. W 9. bramkę meczu zdobył Bombac, który stojąc tyłem do bramki pokonał Omeyera. Ale Vive zaczęło się również mylić w ataku, co goście skwapliwie wykorzystali, rzucając cztery gole z rzędu i objęli prowadzenie 8:4. A to nie był najwyższy wymiar kary, jak się później okazało. Kielczanie tracili gole seriami, kolejny przestój grze kosztował Vive stratę aż sześciu kolejno rzuconych bramek przez Francuzów i goście prowadzili już 15:6. W bramce PSG zaporą nie do przejścia był Omeyer. To po jego świetnych interwencjach na kielecką bramkę sunęły szybkie kontry, które bezlitośnie na gole zamieniali Francuzi. W 21. po bramce Gensheimera po raz pierwszy goście prowadzili różnicą 10 bramek (17:7). W bramce słabego w sobotę Szmala zastąpił Ivić. Ale i on był bezradny po precyzyjnych rzutach Hansena i Sagosena. Gdy w 27. Abalo trafił na 20:8 to już była katastrofa. Do przerwy Vive przegrywało 10:22, a kieleccy zawodnicy, gdy schodzili do szatni wyglądali jak zbite psy.
Początek drugiej połowy to brzydka gra z obu stron i dużo szarpaniny. W 35. drugą karą dwuminutową został ukarany Jurecki. A Vive mozolnie zaczęło odrabiać straty. Po celnym trafieniu z rzutu karnego Bieleckiego kielczanie przegrywali 13:23. Ale po chwili byli zmuszeni grać w podwójnym osłabieniu (kara Jurkiewicza). Przyjezdni zdobyli wówczas dwa gole z rzędu i znów prowadzili 12 bramkami (26:14). Kolejne minuty to był popis gry mistrzów Polski. Kielczanie zdobyli kolejno pięć bramek i zmniejszyli różnicę do siedmiu goli (19:26). I na tym nie poprzestali. 22 gola zdobył Mamić i Vive przegrywało już tylko 22:27. W 47. gospodarze stracili niestety zawodnika. Za faul na Nikoli Karabaticu czerwoną kartką został ukarany filar obrony Kus. Na więcej Vive nie pozwolili Francuzi, których przewaga znów zaczęła rosnąć. Po golu Sagosena w 56. PSG prowadziło 33:25. Ostatecznie, Vive w końcowych minutach zdołało jeszcze zmniejszyć różnicę do sześciu goli i przegrali 28:34. Po katastrofalnej pierwszej połowie, za postawę w drugiej należą się kielczanom duże brawa. Przed rewanżowym spotkaniem, które zostanie rozegrane za tydzień w Paryżu, kielczanie są w bardzo trudnej sytuacji.
PGE VIVE Kielce – Paris Saint-Germain 28:34 (10:22)
PGE VIVE Kielce: Szmal, Ivic – Jurecki 4, Dujshebaev 7, Kus, Aginagalde, Bielecki 3, Jachlewski 2, Strlek, Janc 2, Jurkiewicz 1, Zorman 3, Mamic 3, Bombac 3, Djukic.
Paris Saint-Germain: Omeyer, Corrales – Gensheimer 4, Mollgard, Stepancic, Keita, Sagosen 2, Kounkoud 4, Remili 4, Abalo 5, L. Karabatic 1, Hansen 5, Narcisse, Nielsen 4, N. Karabatic 5, Nahi.
Kary: VIVE – 8 min. PSG – 8 min.
Czerwona kartka: Mateusz Kus (PGE VIVE Kielce) – 47. min. za faul
Widzów: 4 000.
Sędziowali: Ivan Pavicevic i Milos Roznatovic (Czarnogóra).
POWIEDZIELI PO MECZU:
Zvonimir Serdarusic (trener Paris Saint-Germain): – Zagraliśmy z sercem. Wygraliśmy wysoko pierwszą połowę, ale chyba mój zespół zapomniał o tym, że VIVE potrafi takie straty odrabiać. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa na tak trudnym terenie.
Tałant Dujszebajew (trener PGE VIVE Kielce): – Gratulacje dla zespołu z Paryża, który w pierwszej połowie zagrał bardzo dobrze, a my chyba podeszliśmy ze zbyt dużym respektem do Thierry Omeyera. Zmarnowaliśmy chyba z siedem sytuacji sam na sam z różnych pozycji. Pierwsze 16 rzutów przeciwnik zamienił na bramki, a w takiej sytuacji bardzo trudno się gra. W drugiej połowie było troszeczkę lepiej. W Paryżu chcemy zagrać jeszcze lepiej i walczyć przez kolejne 60 minut tego dwumeczu.
Nikola Karabatic (rozgrywający Paris Saint-Germain): – W pierwszej połowie bardzo dobrze wyglądał nasz atak. Zagraliśmy bardzo dobrze przeciwko obronie rywala 5-1, tak jak przygotował nas do tego trener. Zdobywaliśmy sporo bramek z kontrataków, po dobrych obronach Thierry Omeyera. Wiedzieliśmy jednak, że VIVE to bardzo dobra drużyna. Dwa lata temu w pamiętnym meczu z Veszprem pokazali, że potrafią już takie straty odrabiać. Nie pamiętaliśmy o tym i rywale zdołali zmniejszyć prowadzenie. Ostatnie 15 minut zagraliśmy już lepiej i wygraliśmy w Kielcach, co jest bardzo trudną sprawą.
Blaz Janc (skrzydłowy PGE VIVE Kielce): – Byliśmy bardzo dobrze taktycznie przygotowani do tego meczu, ale w pierwszej połowie zagraliśmy katastrofalnie. Nie zdobywaliśmy goli ze stuprocentowych pozycji. W przerwie spotkania powiedzieliśmy sobie, że będziemy walczyć do końca. Po zmianie stron było już dużo lepiej, pokazaliśmy przede wszystkim walkę. Za tydzień w Paryżu także będziemy walczyć o jak najbardziej korzystny rezultat.