Człowiek bez skrupułów, który nigdy nie powinien być urzędnikiem – tak o staroście opatowskim Bogusławie W. mówi Adam Borcuch, właściciel nieistniejącej już firmy BBGroup, która jako jedna z kilku w 2013 roku kończyła budowę opatowskiego szpitala.
Łączny koszt prac to około 18 milionów złotych, a wykonawcom wystarczyło pół roku, aby wykonać to, czego nie udawało się zrobić przez poprzednie 20 lat. Firmy wykonujące roboty w większości do dziś nie dostały należnych pieniędzy.
Adam Borcuch wykonał warte ponad 4 miliony złotych prace na sali operacyjnej. Stracił majątek całego życia i firmę. Nadal ma dług w wysokości 1,5 miliona złotych. Jak mówi, umowę podpisał z ówczesnym dyrektorem szpitala, jednak to starosta wiele obiecywał wykonawcom. Zapewniał, że dzierżawiąca szpital spółka będzie miała poręczenie, dostanie kredyt i zapłaci firmom.
– Pracowaliśmy często do północy, bo starosta mówił „Róbta, bo chcę wygrać wybory”. No i wygrał, chwalił się w mediach, że ma najlepiej wyremontowany szpital w Polsce południowej, ale nigdy nie powiedział, że za roboty remontowe nigdy nie zostało zapłacone – mówi mężczyzna.
Jak mówi Adam Borcuch, starosta upokorzył go. Po 30 latach w branży musiał zawiesić działalność firmy, która zatrudniała 100 pracowników. Jak dodaje, starosta zwrócił część kosztów pozostałym firmom, ale nie jemu, ponieważ w 2015 roku zorganizował pikietę domagając się swoich pieniędzy.
– On mnie znienawidził za to i dlatego pozostałym firmom zapłacił po jakimś procencie, a mnie w ogóle – mówi Adam Borcuch.
Powiatowy radny Tomasz Staniek przypomina, że przed wyborami starosta zainicjował remont szpitala. Wtedy lecznicę prowadziła katowicka spółka „Twoje Zdrowie Lekarze Specjaliści” i umowę fizycznie podpisał Jan Gniadek, ówczesny prezes spółki.
– Orędownikiem podpisania tych umów był jednak starosta Bogusław W. Obiecał poręczyć Janowi Gniadkowi kredyt w wysokości 18 milionów złotych wartością nieruchomości szpitala. Wartość księgowa wynosiła wtedy 90 milionów złotych – przypomina Tomasz Staniek.
Do poręczenia kredytu nie doszło, a spółka Jana Gniadka tym samym nie była wypłacalna. W tej sytuacji firmy remontowe nie dostały pieniędzy za wykonane prace. Sprawa trafiła do sądu. W pierwszej instancji umorzył on postępowanie, a sprawa odwoławcza odbędzie się w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.
Bogusław W. z PSL usłyszał w związku z tą sprawą prokuratorskie zarzuty i został zawieszony w pełnieniu obowiązków. Wicestarosta Gustaw Saramański po raz kolejny nie znalazł czasu, aby wypowiedzieć się w tej sprawie.