W niedzielę siatkarze Dafi Społem Kielce przegrali w Hali Legionów z mistrzem Polski ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 1:3.
W tym meczu było sporo wspólnych mianowników, bo w drużynie z Opolszczyzny jest kilka osób kiedyś związanych z Kielcami, m.in. siatkarze Mateusz Bieniek czy Rafał Buszek, a także ludzie ze sztabu: Wojciech Serafin, menadżer Tomasz Drzyzga czy statystyk Ivo Wagner. Nawet prezes ZAKSY Sebastian Świderski w 2012 roku krótko był trenerem ówczesnego Farta Kielce.
Jednak najdłużej z naszym miastem związany był Sławomir Jungiewicz. 27-letni atakujący, wychowanek Czarnych Połaniec, przyznał, że czuł dreszczyk emocji, wchodząc po dłuższej przerwie do Hali Legionów.
– Serce mocniej zabiło, bo przecież spędziłem tu dziewięć lat. To dużo czasu i mnóstwo grania w barwach drużyny z Kielc. Przeszedłem z trenerem Dariuszem Daszkiewiczem całą drogę od II ligi do PlusLigi. Tego się nie zapomina. Czy wbiliśmy gwóźdź do trumny Dafi Społem ? Raczej nie, my po prostu wykonaliśmy swoją pracę – powiedział Sławomir Jungiewicz.
– Serce bardzo boli, patrząc na miejsce w tabeli kieleckiego zespołu. Jakbym mógł coś zrobić i spowodować, żeby nie spadli, na pewno bym to zrobił – dodał atakujący ZAKSY.
Sławomir Jungiewicz wrócił do PlusLigi po rocznej przygodzie z niemieckim TV Bühl, do którego odszedł w czerwcu 2016 roku z kieleckiego Effectora. W zespole ZAKSY jest zmiennikiem Portorykańczyka Maurice Armando Torresa.