W piątek wieczorem z Opatowa, Klimontowa i Ostrowca Świętokrzyskiego wyruszyły Ekstremalne Drogi Krzyżowe. Kilkuset piechurów przez całą noc podążało na Święty Krzyż do Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego.
Bardziej wprawieni piechurzy na Łysej Górze pojawili się po szóstej rano. Były to osoby, które w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej brały udział po raz kolejny. Nie zraziła ich niska temperatura, śnieg, błoto czy wiatr. Uczestnicy, z którymi rozmawiała nasza reporterka mówili, że to forma pokuty oraz podziękowanie za łaski.
Wielu z nich miało momenty zwątpienia. Niektórzy rezygnowali z pokonania trasy. Jednak ci, którzy osiągnęli cel, są dumni i szczęśliwi. Jak mówią, zawsze znajduje się siła, która pchnie dalej, aby osiągnąć cel.
Łukasz Skórski szedł po raz kolejny z Klimontowa. Mówi, że kilka osób zrezygnowało po drodze z powodu różnych kontuzji. Jednak ci, którzy doszli, odczuwają wielką radość, którą trzeba zabrać do domu i cieszyć się razem z bliskimi. Z kolei Teresa Zakrzewska z Opatowa przekonuje, że mimo bólu, jaki odczuwa się po drodze, warto iść w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Dla większości osób była to formą duchowej refleksji, zastanowienia się nad swoim życiem. Uczestnicy mieli własne osobiste intencje, niektórzy chcieli także sprawdzić swoją wytrzymałość.