W 12. kolejce Ligi Mistrzów PGE Vive Kielce pokonało Celje Pivovarną Lasko 37:31 (21:17). W pierwszym starciu tych zespołów kielczanie sensacyjnie przegrali na Słowenii 27:31.
Przed spotkaniem okazało się, że drobny uraz wyeliminował z gry w pojedynku Michała Jureckiego. Początek meczu wyrównany. W 9. Vive po raz pierwszy wyszło na dwie bramki przewagi (6:4), a po chwili Bielecki z karnego podwyższył na 7:4. W kolejnych minutach „żółto-biało-niebiescy” po szybkich kontrach (Aginagalde, Djukić) podwyższyli prowadzenie do pięciu bramek różnicy (11:6) i o czas zmuszony był poprosił szkoleniowiec gości.
Tak szybko, jak kielczanie uzyskali przewagę, tak szybko ją roztrwonili. Goście przegrywali tylko jednym golem (11:12). Po dwóch bramkach Mamica gospodarze znów mogli wziąć nieco większy oddech, prowadzili bowiem 14:11. Na parkiecie w zespole gości pojawił się miło przywitany przez kielecką publiczność Daniel Dujszebajew. Klan Dujszebajewów, choć przez kilka godzin był więc w komplecie.
A Vive, wykorzystując fatalne błędy Słoweńców w ataku, po szybkich kontrach znów zwiększyło przewagę (19:14). Ostatecznie, do przerwy kielecki zespół prowadził 21:17.
Druga połowa dobrze rozpoczęła się dla mistrzów Polski, którzy rzucili kolejno dwa gole. Dobrze w kieleckiej bramce spisywał się Ivić, a szczególne owacje od publiczności otrzymał, gdy odbił rzut Daniela Dujszebajewa. Dzięki dobrej postawie bramkarza i szybkich kontrach, w 40. Vive prowadziło już 28:20.
W 44. po golu Mamica przewaga Vive osiągnęła różnicę 10 goli (30:20). Talant Dujszebajew mógł więc rotować składem, na kole pojawił się Bartek Bis, a bramce Sławek Szmal. „Kasa” od razu zresztą kilka razy skutecznie interweniował, za co został nagrodzony przez kibiców rzęsistymi oklaskami. Vive postanowiło rozruszać publiczność, i próbowało kończyć akcje bardzo efektownie. Nie zawsze z dobrym skutkiem. Nonszalancka gra kielczan w końcówce sprawiła, że goście nieco zmniejszyli różnicę. Wynik nie był jednak absolutnie w żadnym momencie zagrożony. Ostatecznie, w meczu 12. kolejki Ligi Mistrzów Vive pokonało Celje Pivovarną Lasko 37:31.
Z powodu drobnego urazu Michała Jureckiego po raz pierwszy od przyjścia do Kielc dużo czasu w grze w ataku spędził Marko Mamić, który był zadowolony ze swojej postawy na parkiecie.
– To był dobry mecz nie tylko dla mnie, ale i całej drużyny. Pokazaliśmy co potrafimy. Widać, że nasza forma idzie w górę. Mogliśmy zwyciężyć jeszcze wyżej, ale trener dał pograć wszystkim zawodnikom i to było dobre posunięcie – ocenił chorwacki rozgrywający.
– Bardzo lubię grać w Hali Legionów. Atmosfera jest tutaj zawsze wspaniała. Dzisiaj zagraliśmy słabo w obronie. Chyba nie zablokowaliśmy ani jednego rzutu gospodarzy – podsumował 60 minut spotkania Branko Vujović kielecki rozgrywający wypożyczony do Celje.
W innych sobotnich pojedynkach grupy B:
Paris Saint Germain – Flensburg 29:21
Telekom Veszprem – Mieszkow Brześć 34:22
W niedzielę o 16.500 w ostatnim spotkaniu tej serii Aalborg zmierzy się z THW Kiel.