– Nie chciałbym czegoś takiego kolejny raz przeżywać – stwierdził trener piłkarzy ręcznych KSSPR Robert Napierała, po wygranym po rzutach karnych meczu 14. kolejki I ligi z Viretem CMC Zawiercie. Konecka drużyna już drugi raz w tym sezonie, kończyła spotkanie rzutami z linii siedmiu metrów. W 11.kolejce przegrała w ten sposób na wyjeździe z KS Uniwersytet Radom.
W tym sezonie Związek Piłki Ręcznej w Polsce wprowadził zmiany do regulaminu rozgrywek. Za wygranie meczu drużyny otrzymują trzy punkty. Spotkania nie mogą kończyć się remisami. W przypadku braku rozstrzygnięcia w podstawowych 60 minutach, o losach pojedynku decydują rzuty karne. Zwycięzca zyskuje wówczas dwa, a pokonany jeden punkt.
– Dla publiczności może jest to widowiskowe, ale niech mi wszyscy wierzą, nie chciałbym kolejny raz czegoś takiego przeżywać. Dla mnie to jest dodatkowy stres. Rzuty karne mogą być widowiskowe, są dodatkowe emocje, ale wolałbym wygrywać w normalnych warunkach – powiedział Robert Napierała.
Konecczanie wygrali w karnych, choć pierwszego nie wykorzystał syn trenera Michał Napierała. Dwa rzuty przeciwników odbił bramkarz KSSPR Daniel Szot.
– Ustaliliśmy kolejność rzucających, a bramkarze sami decydują który z nich ma iść między słupki. Patryk Wnuk jest starszy i doskonale czuje, który z nich jest w danym momencie w lepszej dyspozycji. Okazało się, że trafnie postawił na Daniela – dodał Robert Napierała.
Najlepszymi zawodnikami tego meczu wybrano bramkarzy Daniela Szota i Rafała Ratuszniaka z Viretu CMC Zawiercie, który w całym meczu obronił trzy rzuty karne. Ten 33-letni szczypiornista jest wychowankiem KSSPR Końskie.