Kamil Stoch wygrał w czwartek trzeci konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku. To jego 25. zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Dwukrotny mistrz olimpijski umocnił się na pozycji lidera TCS. Drugie miejsce zajął Norweg Daniel-Andre Tande, a trzecie Niemiec Andreas Wellinger.
Stoch, który od początku turnieju prezentuje wyśmienitą formę, w Innsbrucku prowadził po pierwszej serii, w której wylądował na 130. metrze. Polak miał 8,1 pkt przewagi nad zajmującymi ex aequo drugie miejsce Tande – 129,5 m i Niemcem Markusem Eisenbichlerem – 128,5 m.
Ogromnego pecha miał lider Pucharu Świata i zajmujący drugie miejsce w TCS Niemiec Richard Freitag, który po lądowaniu na 130. m upadł na zeskoku. Natychmiast zajęły się nim służby medyczne, zawodnik o własnych siłach opuścił skocznię.
Pomimo upadku Freitag wszedł do finału plasując się na 22. pozycji. Niemiec jednak w drugiej serii nie wystąpił, już po zakończeniu konkursu został karetką odwieziony do kliniki w Innsbrucku na badania.
W finale Stoch miał najlepszą próbę w serii, wylądował na 128,5 m i zapewnił sobie trzecią wygraną w tegorocznej edycji TCS. Drugie miejsce utrzymał Tande skacząc 125 m, a na trzecią pozycję awansował Wellinger, piąty po pierwszym skoku. Niemiec awans na podium zapewnił sobie lądując na 126. m.
Pozostali zawodnicy z biało-czerwonej ekipy prowadzonej przez Stefana Horngachera także nie zawiedli. Hula osiągnął 122 m i awansował na 11. lokatę. Kot uzyskał 121,5 m i zajął 13. miejsce, 14. był Żyła – 119 m, 15. Wolny – 119 m i 20. Dawid Kubacki – 116 m.
Stoch umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej TCS, po trzech konkursach ma 64,5 pkt przewagi nad Wellingerem. Na czwartej pozycji ex aequo plasują się Kubacki i Tande, obaj tracą do lidera po 83,5 pkt.
Pechowiec Freitag, który przed Innsbruckiem był drugi, teraz w TCS jest sklasyfikowany na 21. pozycji ze stratą do Stocha 168,1 pkt. Niemiec utrzymał natomiast pozycję lidera PŚ. nad Stochem ma już jednak tylko 88 pkt przewagi.
STEFAN HORNGACHER: ZADANIA PRZED BISCHOFSHOFEN POZOSTAJĄ TAKIE SAME
Trener Stefan Horngacher był bardzo zadowolony z postawy polskich zawodników w trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku.
– Przed Bischofshofen zadania pozostają takie same. Kamil ma jeszcze rezerwę, ale faktycznie z konkursu na konkurs jest coraz lepiej. Zresztą wszyscy skakali dzisiaj bardzo dobrze. Tylko próby Dawida Kubackiego nie były idealne, ale takie rzeczy mogą się zdarzyć – powiedział austriacki trener biało-czerwonych.
Jedynym problemem, który nie daje mu spać po nocach jest prędkość dojazdowa.
– W tym elemencie ustępujemy Niemcom i Norwegom. Ale to przez to, że oni mają lepsze centrum technologiczne, którego my nie mamy. Musimy pracować z firmą narciarską i postaramy się ten aspekt jeszcze przed igrzyskami poprawić – obiecał.
Horngacher nie krył też swoich zastrzeżeń do pracy sędziów w trakcie kwalifikacji i konkursu w Innsbrucku.
– Widziałem, że Richard Freitag w pierwszej serii skoczył dużo za daleko, więc postanowiłem obniżyć belkę przed próbą Kamila. Zrobiło się niebezpiecznie. Sędziowie pracowali fatalnie. Zresztą tak samo było w trakcie kwalifikacji, że ja i trener Niemców Werner Schuster sami ustalaliśmy belkę dla naszych zawodników. A to nie jest przecież nasze zadanie. Niestety jury nie chroni najlepszych i wydarzył się wypadek. Mam nadzieję, że nic groźnego Freitagowi się nie stało – zaznaczył austriacki szkoleniowiec.
Freitag był wiceliderem cyklu. Między nim, a pierwszym Stochem przed Innsbruckiem było 11,8 pkt różnicy.
– Bardzo mi szkoda tej sytuacji, bo chcieliśmy walczyć aż do Bischofshofen. Widziałem jednak, że jest za długi rozbieg, wybrałem bezpieczny wariant i zaryzykowałem, skróciłem go, ale będę podkreślał, że to jest zadanie sędziego. Jak się jest trenerem, decyzja o skróceniu rozbiegu jest bardzo trudna. Co by było, gdyby wiatr się nagle zmienił? Kamil skoczyłby 122 m i wtedy każdy by mnie pytał, co ja zrobiłem i czemu w ten sposób postąpiłem. Taką odpowiedzialność powinni wziąć na siebie sędziowie – podkreślił.
Stoch w tej chwili jest bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem, startującym w Pucharze Świata. Mówią o tym wszyscy – jego rywale, zagraniczni trenerzy. O tym wie też Horngacher.
– Ale spokojnie. Nie można powiedzieć, że Kamil skacze w innej lidze. Ma dokładnie takie same warunki, jest na tych samych skoczniach i walczy z takim samym wiatrem. Może jest teraz trochę lepszy od innych, ale gdyby Freitag nie upadł, to na pewno poziom byłby bardziej wyrównany. Teraz we dwójkę są w podobnej dyspozycji – ocenił.
Stoch ma szansę zostać drugim w historii zawodnikiem, który w jednej edycji wygrał konkursy na wszystkich czterech obiektach. Brakuje mu wyłącznie triumfu w Bischofshofen. Wcześniej był najlepszy kolejno w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku.
– Trzeba pozostać skupionym, jedziemy do Bischofshofen dokładnie z takimi samymi założeniami. Do każdych zawodów trzeba przygotować się tak samo. Nie można teraz myśleć o tym, że to zakończenie TCS. Nie wiem, czy będę Kamila oszczędzał i wystąpi we wszystkich treningach – przyznał trener.
Horngacher nie chciał komentować doniesień o możliwym angażu przez austriacką federację. Dziennikarze domagają się zwolnienia Heinza Kuttina i zatrudnienia w jego miejsce właśnie obecnego szkoleniowca Polaków.
– Nie chcę się do tego odnosić, bo trwa sezon, a ja mam wystarczająco dużo stresu ze swoją drużyną. Muszę myśleć o tym, by być jeszcze lepszym na igrzyska. Każdego dnia myślę wyłącznie o tym i dlatego w ogóle nie zastanawiam się, co będzie później – zaznaczył.
KAMIL STOCH: NIE MYŚLĘ O REKORDACH, SKUPIAM SIĘ NA SOBIE
Kamil Stoch stara się nie skupiać na rekordach, a na tym, by maksymalnie skoncentrować się na zadaniu, jakie jest przed nim.
– Bo w skokach narciarskich nigdy nic nie wiadomo – powiedział w Innsbrucku po trzecim zwycięstwie w trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni.
– Cieszyłem się tym zwycięstwem, jak każdym innym, bo to nagroda za ciężką pracę. Jestem bardzo wdzięczny trenerom, całemu sztabowi szkoleniowemu za świetną pracę i organizację. Tutaj, jak i na każdym innym konkursie. A na podium zawsze jest miło stawać – przyznał podwójny mistrz olimpijski z Soczi.
Triumf w Innsbrucku jest o tyle cenny, że konkurs odbywał się w fatalnych warunkach atmosferycznych. W pierwszej serii tuż przed skokiem Stocha upadek zaliczył dotychczasowy wicelider turnieju Niemiec Richard Freitag.
– Nie skupiałem się na tym. Starałem się w ogóle nie patrzeć, tylko myśleć wyłącznie o sobie i o tym, co mam do wykonania. Oczywiście wiedziałem, że coś się wydarzyło, ale nie wiedziałem, co dokładnie. Gdzieś tam podświadomość pracowała, ale starałem się ją wyłączyć i trzymać koncentrację. Nie wszystko też jednak ode mnie zależy, bo w skokach narciarskich trzeba mieć dużo szczęścia – przyznał.
Stoch, mimo że tego bardzo nie lubi, nie jest w stanie teraz uciec od pytań o rekord Hannawalda, ani też o to, że jego przewaga w klasyfikacji generalnej jest tak duża.
– Naprawdę po prostu o tym nie myślę. Czym się zajmuję? Lubię czytać książkę, grać na komórce w różne gry, spędzam też czas z kolegami, np. wieczorami gramy w karty – powiedział.
Jednocześnie Stoch ma nadzieję, że jeszcze nie jest w życiowej formie, a ta przyjdzie w odpowiednim momencie – na igrzyska w Pjongczangu.
– Zawsze jest coś, co można zrobić lepiej. Natomiast cieszę się z tego, co jest teraz. Staram się czerpać z tego dużo radości. Prawda jest jednak taka, że denerwuję się przed każdym konkursem i staram się skoncentrować na sobie, na tym, co mam zrobić, żeby zrealizować zadania, które mam wyznaczone na poszczególne serie – podkreślił mistrz świata z 2013 roku.
Po konkursie w Innsbrucku było widać, że lider turnieju jest już rozluźniony.
– Po co sobie dodawać emocji, stresu, skoro już i tak tego jest dużo? Ale z drugiej strony nie chcę się całkowicie odcinać i zostać robotem, bo jestem normalnym człowiekiem. Poza skocznią staram się zachowywać, jak każdy inny – powiedział.
Ostatni konkurs 66. edycji TCS odbędzie się w sobotę w Bischofshofen. Dzień wcześniej – kwalifikacje. Przed rokiem triumfował tam Stoch, a trzeci był Piotr Żyła, który tym występem zapewnił sobie drugie miejsce w klasyfikacji generalnej turnieju.
KLASYFIKACJA TCS (PO 3 KONKURSACH):
1. Kamil Stoch (Polska) 833,2 pkt
2. Andreas Wellinger (Niemcy) 768,7
3. Junshiro Kobayashi (Japonia) 765,7
4. Daniel-Andre Tande (Norwegia) 749,7
. Dawid Kubacki (Polska) 749,7
6. Markus Eisenbichler (Niemcy) 749,3
7. Anders Fannemel (Norwegia) 748,9
8. Jernej Damjan (Słowenia) 744,2
9. Robert Johansson (Norwegia) 741,2
10. Karl Geiger (Niemcy) 739,9
…
13. Stefan Hula (Polska) 724,0
14. Maciej Kot (Polska) 721,4
17. Piotr Żyła (Polska) 693,8
31. Jakub Wolny (Polska) 338,7
56. Tomasz Pilch (Polska) 102,7
KLASYFIKACJA GENERALNA PŚ:
1. Richard Freitag (Niemcy) 711 pkt
2. Kamil Stoch (Polska) 623
3. Andreas Wellinger (Niemcy) 509
4. Daniel-Andre Tande (Norwegia) 463
5. Junshiro Kobayashi (Japonia) 374
6. Stefan Kraft (Austria) 349
7. Johann Andre Forfang (Norwegia) 332
8. Markus Eisenbichler (Niemcy) 286
9. Anders Fannemel (Norwegia) 280
10. Jernej Damjan (Słowenia) 260
11. Dawid Kubacki (Polska) 254
…
14. Piotr Żyła (Polska) 205
18. Stefan Hula (Polska) 172
18. Maciej Kot (Polska) 148
35. Jakub Wolny (Polska) 31