Nie było sensacji w Gdańsku. Zawodnicy PGE Vive Kielce rozbili miejscowe Wybrzeże 32:26 (17:12). Mistrzowie Polski mieli problemy jedynie do 20 minuty, kiedy to gdańszczanie nawet prowadzili 2 golami. Później kielczanie rozpoczęli prawdziwy koncert.
Najwięcej bramek dla dla Wybrzeża zdobyli: Mateusz Wróbel, Wojciech Prymlewicz i Marek Podoba po 5. Z kolei w Vive najskuteczniejsi byli: Karol Bielecki 6, Julen Aguinagalde, Manuel Strek i Mariusz Jurkiewicz po 4.
Pierwszą bramkę w meczu zdobył z kola Bartłomiej Bis. W 2 minucie mogło być 2:0 dla kielczan, ale bramkarz Wybrzeża obronił rzut karny wykonywany przez Darko Djukicia. Chwilę później, gospodarze wyrównali. Skutecznie akcję wykończył Ramon Oliviera. Niestety podczas tego rzutu Brazylijczyk doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. Kielczanie zanotowali fatalny początek spotkania. Nie radzili sobie z dobrze grającą w obronie drużyną z Gdańska. Ci z kolei w 6 minucie objęli prowadzenie 2:1. W 8 minucie gospodarze podwyższyli prowadzenie rzutem z rzutu karnego. A Kielczanie, którzy swoją pierwszą bramkę zdobyli w pierwszej minucie nadal nie mogli pokonać bramkarza Wybrzeża. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa tracili piłki i nie wykorzystywali doskonałych okazji w tylko sobie znany sposób. Przełamanie nastąpiło dopiero w 10 minucie po bramce Krzysztofa Lijewskiego.
To jednak nie zmieniło obrazu gry. Vive nadal traciło wiele piłek w ataku zupełnie nie mogąc poradzić sobie z bramkarzem Gości. W 12 minucie Wybrzeże prowadziło już 5:2. Chwilę później gdańszczanie musieli sobie radzić w osłabieniu, co dobrze wykorzystali goście, niwelując stratę do 1 gola. W 18 minucie w końcu – dzięki bramce Alexa Dujszebajewa – Vive doprowadziło do remisu (6:6). Później jednak dwa kolejne trafienia były autorstwa gospodarzy i to oni wrócili na prowadzenie (8:6). Kielczanie jednak nie dawali za wygraną, odpowiedzieli 3 bramkami i w końcu wyszli na prowadzenie (9:8).
Ostatnie 8 minut pierwszej połowy to jednak prawdziwy koncert gry gości. Dzięki błędom technicznym gospodarzy (których było coraz więcej w miarę upływu czasu) Strlek, Bielecki i Jurkiewicz z minuty na minutę powiększali prowadzenie Vive. Do bramki Wybrzeża zaczęła wpadać praktycznie każda piłka rzucana przez mistrzów Polski. Dobrze również w bramce spisywał się Sławomir Szmal. Ostatecznie „żółto – biało – niebiescy” prowadzili po pierwszych 30 minutach z Wybrzeżem Gdańsk. Nie przeszkodziło im nawet to, że na ostatnie 2 minuty tej części gry na ławkę kar za utrudnienie rozpoczęcia gry powędrował Alex Dujszebajew. Warto jednak odnotować, że w tym czasie bramkę dla Wybrzeża zdobył… bramkarz Maciej Pieńczewski.
Drugą połowę w bramce Vive rozpoczął Miłosz Wałach. Kielczanie od początku tej części gry kontrolowali jej przebieg. Widać jednak było, że mistrzowie Polski nie są w pełni skoncentrowani. Nadal popełniali sporo błędów w ataku. Dobrze natomiast między słupkami spisywał się Miłosz Wałach. Nieźle także wyglądała gra kielczan w obronie.
W drugich 30 minutach wielkich emocji nie mieliśmy. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa kontrolowali grę, stopniowo powiększając przewagę. Na pewno na uznanie zasłużyła bramka Adriana Kondriatuka w 44 minucie. Zawodnik gospodarzy rzucił bardzo silnie ze środka z drugiej linii. Piłka jeszcze przed tym jak wpadła do bramki odbiła się od poprzeczki.
Ostatecznie mistrzowie Polski rozbili Wybrzeże Gdańsk 32:26 (17:12).
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa musieli radzić sobie bez Michała Jureckiego i Urosa Zormana.
– Mieliśmy problemy z wejściem w mecz bo nie trenowaliśmy w poniedziałek. Nasze torby nie doleciały z Paryża (kielczanie w niedzielę grali tam Ligę Mistrzów z PSG). Byliśmy prosto z podróży. Później jednak wszystko zaskoczyło i graliśmy swoją piłkę ręczna – wyjaśnił skrzydłowy mistrzów Polski Mateusz Jachlewski.
Wybrzeże Gdańsk – PGE VIVE Kielce 26:32 (12:17)