Mija 74 lata od zamordowania przez żołnierzy niemieckich 45. żydowskich dzieci, mieszkających w obozie pracy, w okolicy ul. Jasnej i Stolarskiej w Kielcach. Uczniowie klas gimnazjalnych, uczestniczący w warsztatach „Edukacja w Miejscach Pamięci” w Instytucie Kultury Spotkania i Dialogu, uczczą, przed południem, ich pamięć, sadząc 45 kwiatów przy pomniku „Menora”, upamiętniającym kieleckich Żydów, którzy zginęli w Zagładzie.
Niemal w rok po zagładzie 22. tysięcy Żydów z kieleckiego getta, w naszym mieście pozostało ich około tysiąca, zamkniętych w obozach pracy. 23 maja 1943 roku Niemcy zastrzelili 45. dzieci na kieleckim kirkucie, uznając je za niezdolne do pracy. Jednym z ocalałych jest pan Stefan Zabłocki, który od 1945 roku mieszka w Szwecji. Podczas pobytu w Kielcach, w październiku 2012 roku, tak wspominał ten okrutny dzień.
„Zostałem wtrącony do baraku. Zobaczyłem, że jest w nim dziura, przez którą można dostać się na poddasze. Schowaliśmy się tam z dwoma innymi chłopcami. Nic nie widzieliśmy, ale słyszeliśmy silniki aut, jak maszerują dorośli i płaczą dzieci. Potem dowiedziałem się, że te dzieci - 45 osób zostały zabite. Najmłodsze miało 15 miesięcy, najstarsze 13 lat. Nie rozumiem, jak dorosły człowiek może stanąć przed tak małymi dziećmi i po prostu je zabić. A być może potem sam bawił się ze swoimi dziećmi? Kto to może sobie wyobrazić? Całe zło przyszło z nienawiści. A nienawiść jest najgorszym uczuciem. Nienawiść niszczy nie tylko tych, którzy są nienawidzeni, ale także tych, którzy nienawidzą” – mówił 5 lat temu Stefan Zabłocki.