W Sądzie Rejonowym w Starachowicach odbyła się kolejna rozprawa w procesie z powództwa personelu medycznego, który 2 listopada 2016 roku pracował na oddziale ginekologiczno- położniczym w tamtejszym szpitalu. Tego dnia kobieta samotnie na szpitalnej podłodze urodziła martwe dziecko.
Sąd zdecydował o rozdzieleniu spraw. Osobno rozpatrywane są roszczenia położnych, a osobno lekarzy. Pielęgniarki domagają się przywrócenia do pracy na dotychczasowych warunkach oraz zasądzenia wynagrodzenia na czas pozostawania bez pracy. Lekarze domagają się jedynie odszkodowań.
Dzisiaj sąd zajmował się sprawą zwolnionej lekarki dyżurującej oraz ordynatora. Kierownika oddziału nie było w pracy, kiedy pacjentka urodziła martwe dziecko, ponieważ skończył dyżur parę godzin wcześniej. Do jego zadań należało między innymi przygotowywanie grafików pracy lekarzy i pielęgniarki oddziałowej. Jak wynika z zeznań jednej z położnych, dobrze wykonywał swoją pracę i nie było na niego żadnych skarg ze strony personelu i pacjentów. – Uważam, że szef niepotrzebnie został zwolniony, ponieważ nie popełnił żadnego błędu. Był dobrym kierownikiem i lekarzem – powiedziała położna.
Takie samo zdanie wyraziła na temat lekarki dyżurującej. Jak wynika z zeznań świadka, lekarka tego dnia była na dyżurze w pracy, ale kiedy doszło do porodu martwego dziecka zajmowała się innym pacjentem.
Swoje zeznania złożyła także kierownik działu kadr i płac w starachowickim szpitalu. Kobieta powiedziała, że tego dnia zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia była zapewniona odpowiednia liczba lekarzy i położnych na oddziale.
Najbliższa rozprawa zwolnionego personelu medycznego odbędzie się 25 kwietnia.