W Sądzie Rejonowym w Starachowicach rozpoczął się proces, wytoczony pracodawcy, przez członków personelu medycznego zwolnionych z miejscowej lecznicy. To lekarze, położne i pielęgniarki, które 2 listopada 2016 roku pracowali na oddziale ginekologiczno- położniczym. Tego dnia, kobieta bez opieki, na szpitalnej podłodze urodziła martwe dziecko.
Pełnomocnicy zwolnionych pracowników wnieśli o utajnienie obrad. Sąd nie zgodził się z ich wnioskami. Dziś zeznawali poszkodowana kobieta oraz jej mąż. Izabela Zięba przypomniała, że trafiła do szpitala 1 listopada. Dzień później, rozpoczęły się bóle wywołane skurczami porodowymi. Jak twierdzi, w tym czasie, mimo próśb męża, nie uzyskała należytej opieki ze strony personelu medycznego.
Stwierdziła także, że położna była przy niej ostatni raz, kiedy odeszły wody płodowe. – Przy którymś ze skurczów urodziłam. Mąż pobiegł po położną, chyba siedziały wtedy we dwie. Po tym jak mąż powtórzył, że urodziłam i zaczął naciskać, położne przyszły na salę – mówiła Izabela Zięba.
Potwierdza to mąż poszkodowanej kobiety. – Wszyscy stali w drzwiach i patrzyli jak żona kuca, a dziecko leży na podłodze. Zamiast się czymkolwiek zająć, zaczęli się wykłócać– powiedział. Marcin Zięba dodał, że wcześniej domagał się od położnej podania leków przeciwbólowych jego żonie. Nie uzyskał pomocy, a położna tłumaczyła to koniecznością przeprowadzenia konsultacji z lekarzem.
Następnego dnia, na rozmowę zaprosił Izabelę Ziębę ordynator. – Tłumaczył zachowanie personelu tym, że inne są procedury przy porodzie żywego, a inne przy porodzie martwego dziecka. Powiedział także, że powinnam zrozumieć osoby które pracują w szpitalu, ponieważ to wydarzyło się w tak szybkim czasie, że oni nie mieli czasu tego ogarnąć – zeznała Izabela Zięba.
6 zwolnionych położnych domaga się przywrócenia do pracy i wynagrodzenia za czas pozostawania bez zatrudnienia. Kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego oraz lekarka dyżurująca chcą odszkodowania od szpitala.