W meczu 10. kolejki PlusLigi siatkarze Effectora Kielce ulegli AZS Politechnice Warszawskiej 1:3 (17:25, 28:30, 25:22, 23:25).
Pierwsza partia zaczęła się spokojnie, od gry punkt za punkt, ale to zespół ze stolicy szybciej uciekł z wynikiem. Warszawianie kilka razy zagrali skutecznie blokiem i momentalnie odskoczyli. Po bloku na Andriciu Politechnika wyszła na prowadzenie 10:6, a trener Dariusz Daszkiewicz wziął czas. Przerwa w grze niewiele jednak grała, bo „akademicy” grali bezbłędnie. Przyjmowali w punkt, kończyli swoje ataki, a dodatkowo od czasu do czasu dołożyli punkt blokiem. To dało wyraźne zwycięstwo AZS w inauguracyjnym secie 25:17.
Druga odsłona była już zdecydowanie bardziej wyrównana, choć kielczanie znów musieli gonić wynik. Przy stanie 8:8 na linię zagrywki powędrował Samica i został tam do stanu 9:13 dla Politechniki. Zawodnicy Effectora jednak nie rzucili białego ręcznika i sukcesywnie odrabiali straty. Po bloku Leo Andricia i dwóch dobrych zagrywkach Komendy był remis 19:19. Za moment warszawianie mogli prowadzić 21:23, ale Daszkiewicz wziął challenge i okazało się, że jeden z zawodników AZS dotknął siatki. Od tego momentu zaczęła się gra punkt za punkt. Pierwszą i drugą piłkę setową mieli gospodarze, jednak nie skończyli seta. Później swoją szansę mieli „akademicy”, ale Effector wybronił wynik. Niestety przy stanie 28:28 najpierw Komenda nie zrozumiał się z Wohlfahrtstatterem, a później Andrić został złapany na potrójnym bloku.
Po 10-minutowej przerwie Effector wyszedł na parkiet podwójnie zmobilizowany. To gracze Daszkiewicza prowadzili grę, poprawili skuteczność w ataku i przez większość seta trzymali dwupunktową przewagę. Nie mogli jednak odskoczyć i to mogło się zemścić w końcówce, bo Politechnika doprowadziła do remisu 19:19. Jednak zespół z Kielc nie oddał tego seta. Wyższy bieg włączył Leo Andrić, który kapitalnie zagrywał i kończył każdą dograną piłkę. Bednaruk wziął dwie przerwy, ale to nic nie dało. Effector wygrał do 25:21.
W czwartym secie to Daszkiewicz musiał bardzo szybko reagować i brać czas, bo jego zespół po kilku minutach przegrywał 3:6. Kielczanie nadal popełniali proste błędy, a Politechnika pewnie punktowała gospodarzy. Po ataku Samicy było już 6:12. Światełko nadziei pojawiło się, gdy Komenda wszedł na zagrywkę. W tym ustawieniu Effector odrobił zbliżył się do rywali do stanu 12:14. Warszawianie jednak znów odskoczyli na cztery punkty, ale kielczanie ponownie prawie odrobili straty doprowadzając po asie serwisowym Macieja Pawlińskiego do stanu 23:24. Gospodarze mieli w górze piłkę na remis, ale Chorwat Leo Andrić atakował z trudnej pozycji i został zablokowany.
– To był świetny mecz Pawła Zagumnego. Mieliśmy spore problemy z odczytaniem jego rozegrania. Próbowaliśmy utrudniać grę gościom ryzykując w polu zagrywki, ale nie zawsze przynosiło to spodziewane efekty – powiedział nam trener Effectora Dariusz Daszkiewicz.
– Przez dwa sety nie myliliśmy się na przyjęciu. Miałem świetnie dograne piłki. Później kielczanie zaczęli lepiej serwować i nasza gra nie była już tak precyzyjna. Kontrolowaliśmy sytuację w czwartym secie, chociaż w końcówce gospodarze nas prawie doszli, ale więcej chłodnej krwi i troszkę szczęścia po naszej stronie – podsumował wybrany MVP tego spotkania, rozgrywający AZS Politechnika Świętokrzyska Paweł Zagumny.
W najbliższą środę siatkarze Effectora Kielce w 11. kolejce PlusLigi zmierzą się o godzinie 18.00 w hali Pod Basztami w Chęcinach z MKS Będzin.
Effector Kielce – AZS Politechnika Warszawska 1:3 (17:25, 28:30, 25:22, 23:25)
Effector: Komenda (6), Wohlfahrtstatter (7), Wachnik (9), Pawliński (11), Andrić (28), Maćkowiak (6), Sobczak (libero) oraz Antosik, Więckowski, Superlak i Formela (3)
AZS PW: Smoliński (6), Zagumny (2), Wrona (15), Samica (11), Filip (23), Łapszyński (3), Olenderek (libero) oraz Kowalczyk, Halaba (2), Gruszczyński (libero), Świrydowicz (8) i Kwolek
MVP: Paweł Zagumny (Politechnika)