Kielczanin Wojciech Makowski reprezentujący barwy IKS AWF Warszawa zdobył srebrny medal rozgrywanych w Rio de Janerio Igrzysk Paraolimpijskich. Absolwent III LO im. C.K. Norwida startujący w grupie S11, czyli osób niewidomych, w eliminacjach stylu grzbietowego na dystansie 100 metrów uzyskał najlepszy rezultat 1:09.40, a w finale popłynął jeszcze szybciej poprawiając rekord życiowy 1:08.28, co dało mu ex aequo drugą pozycję z Amerykaninem Bradly Snyderem.
Zwyciężył reprezentant Ukrainy Dmytro Zalewski, który wynikiem 1:06.66 pobił rekord świata. To trzeci medal „biało-czerwonych” w Rio de Janerio i trzeci srebrny. Wcześniej wicemistrzami paraolimpiady zostali Robert Jachimowicz w rzucie dyskiem i Bartosz Tyszkowski w pchnięciu kulą.
Po zdobyciu srebrnego medalu kielczanin powiedział: „Czuję coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie czułem. Czuję się nieziemsko na ziemi. Dopiero powoli do mnie nie dociera, że stanę na podium” – mówił wzruszony medalista.
Kielczanin przyznał, że na ostatnich metrach był potwornie zmęczony. „Miałem tylko jedną myśl, kiedy trener wreszcie puknie mnie w głowę na znak finiszu. Bardzo dziękuję moim rodzicom, którzy nauczyli mnie wszystkiego, co najlepsze. Wspaniałej dziewczynie, Magdzie, która cały czas jest przy mnie, mimo, że życie ze sportowcem nie jest łatwe. Dziękuję także trenerowi klubowemu Waldemarowi Madejowi. To on dostrzegł we mnie to coś, czego ja sam w sobie nie widziałem parę lat temu i wyciągnął z mojego organizmu coś nieprawdopodobnego. Dziękuję trenerom kadry Wojciechowi Seidelowi i Edwardowi Decowi”.
Między kwalifikacjami, a finałem Makowski głównie spał albo… jadł banany. „Jak w diecie Adama Małysza – powiedział z uśmiechem i dodał: „No i robiłem wszystko, aby zapomnieć, że w kwalifikacjach miałem najlepszy czas, bo wiedziałem, że to nic nie znaczy. Tyle samo warte, co ósmy wynik, który też dawał miejsce w finale. Nie mogłem dopuścić, żeby to mnie rozprężyło, uśpiło. Kiedy dopłynąłem, nawet nie wiedziałem który jestem, czekałem w nieskończoność, aż trener mi powie.
Pytany, co go motywuje do ciężkiej pracy, odparł: „Chęć zaskakiwania siebie i łamania schematów. Nie lubię stereotypów, a tym medalem złamałem ich wiele. Bo np. za sport wyczynowy wziąłem się bardzo późno – w wieku 21 lat. Wcześniej trochę pływałem, trochę siłowni było, trochę biegania. Ale nawet nie marzyłem dokąd to łamanie schematów mnie zaprowadzi.Wierzę, że jeszcze mogę sporo się rozwinąć. Ten medal to nagroda za te wszystkie wyrzeczenia, poświęcenie moje i moich najbliższych.
Trener kadry Seidel ma nadzieję, że… „ten medal to dopiero początek, że rozwiąże się worek i teraz posypią się następne. Wojtek świetnie rozłożył siły na dystansie i wynikiem 1:08.28 pobił ośmioletni rekord Polski. Bałem się w pewnym momencie, że medal mu ucieknie, ale wykazał się niesamowitym finiszem”.