Polska wygrała w duńskim Herning z Rosją 21:20 (11:9) i awansowała do półfinału mistrzostw świata piłkarek ręcznych. W piątek o prawo gry w finale zmierzy się z Holandią, która pokonała Francję 28:25.
Utytułowane rywalki były faworytkami tego meczu. Fazę grupową przeszły jako jedyna ekipa bez porażki, podczas gdy Polki, męczyły się z dużo niżej notowanymi drużynami jak Kuba, Angola czy Chiny.
Rosjanki mają w dorobku cztery tytuły mistrza świata (2003, 2005, 2007 i 2009), wicemistrzostwo olimpijskie (2008) oraz trzy medale mistrzostw Europy (brąz – 2000 i 2008 i srebro – 2006).
Polki przed dwoma laty sprawiły wielką niespodziankę i zajęły czwarte miejsce w MŚ. W Danii ponownie zaskoczyły pokonując w 1/8 finału znacznie lepiej spisujące się wcześniej Węgierki 24:23.
Uważna gra w obronie obu zespołów spowodowała, że na początku rzadko padały gole. Polki miały też sporo szczęścia, bo rywalki obijały słupki i poprzeczkę, w tym przy rzucie karnym. Dzięki temu jeszcze w 10. minucie prowadziły 4:1.
Drugiego gola „Sborna” rzuciła dopiero w 11. minucie. W dalszym ciągu polska defensywa działała bez zarzutu, a dodatkowo udane interwencje miała Anna Wysokińska. Jednak w ataku rywalki zmuszały biało-czerwone do błędów i po kwadransie było już tylko 4:3. W dodatku Polki nie wykorzystywały sytuacji sam na sam przez co ich przewaga nie powiększała się. W 19. minucie czterokrotne mistrzynie globu doprowadziły do wyrównania 6:6.
Chwilę potem swoje czwarte trafienie w tym spotkaniu zanotowała najmłodsza w polskiej ekipie 20-letnia Monika Kobylińska. Do przerwy obraz gry się nie zmieniał, Polki utrzymywały delikatną przewagę, głównie dzięki dobrej postawie defensorek i na przerwę schodziły wygrywając 11:9.
Drugą połowę biało-czerwone rozpoczęły od serii prostych technicznych błędów i przeciwniczki szybko wyrównały na 11:11. Za chwilę sytuacja odwróciła się i trzy trafienia z rzędu były dziełem podopiecznych trenera Kima Rasmussena.
Wtedy nadszedł czas kryzysu w polskich szeregach. Rosjanki wzmocniły obronę, ponownie był remis 15:15 (42.), a za chwilę prowadzenie „Sbornej”. Rywalki rzuciły pięć bramek z rzędu i na kwadrans przed końcem wygrywały 17:15. W tak ważnym momencie Kinga Achruk nie wykorzystała karnego.
Zamiast tego dwie udane akcje zaliczyła skrzydłowa Agnieszka Kocela i doprowadziła do wyrównania. Teraz gra toczyła się gol za gol. Każdy najdrobniejszy błąd, szczegół mógł zdecydować o zwycięstwie. Polskim kibicom i ekipie coraz mniej się podobały decyzje sędzin z Norwegii. Co chwila któraś z Polek wędrowała na ławkę za karę, a karnych dla „Sbornej” trudno było zliczyć.
Ostatnie pięć minut od stanu 20:20 to już wojna nerwów. Mnożyły się proste błędy i wynik nie ulegał zmianie. Weronika Gawlik obroniła jeden z rzutów, ale w odpowiedzi Kocela przestrzeliła nad bramką.
Gawlik ponownie obroniła i w ostatniej minucie jej koleżanki miały piłkę. Kobylińska zaliczyła trafienie i pozostało pół minuty. Gawlik ponownie obroniła i Polki awansowały do półfinału.