Rodzice chcą by samorząd dopłacał 500 złotych do każdego dziecka w prywatnych żłobkach. Takie rozwiązanie zawiera obywatelski projekt uchwały. Przeciwny takim rozwiązaniom jest odpowiedzialny za oświatę zastępca Prezydenta Kielc Andrzej Sygut. Jak powiedział w rozmowie z Radiem Kielce miasto nie będzie dofinansowywać kapitalistów ani bogaczy.
Andrzej Sygut radzi też przedsiębiorcom prowadzącym żłobki, by sięgali po pieniądze z rządowego programu Maluch lub po dofinansowanie z Unii Europejskiej.
Miesięczny pobyt dziecka w niepublicznym żłobku, to koszt około 900 złotych. Dofinasowanie – zdaniem inicjatorów – zachęcałoby do tworzenia kolejnych tego typu placówek. Na razie jest ich w Kielcach dziesięć. Autorzy projektu uchwały twierdzą też, że w Kielcach brakuje miejsc w żłobkach dla prawie 300 dzieci.
Agnieszka Gruszczyńska i Katarzyna Leśko popierają pomysł dofinansowywania przez miasto pobytu dzieci w prywatnych żłobkach. Jak powiedziały nie było ich stać na to, by posłać dziecko do prywatnego żłobka, a potem przedszkola. W sytuacji kiedy ich dzieci nie znalazły miejsca w tego typu placówkach zrezygnowały z pracy, albo wynajęły opiekunkę.
Projekt uchwały przygotowały przede wszystkim osoby, które miały kłopot ze znalezieniem miejsca w żłobku dla swoich dzieci. W inicjatywę zaangażował się kielecki radny SLD Marcin Chłodnicki. Jak mówił na konferencji prasowej, realizacja uchwały rocznie kosztowałaby budżet miasta milion 200 tysięcy złotych. Jego zdaniem na ten cel miasto może przeznaczyć pieniądze ze sprzedaży spółki Korona Kielce.
To, że miasto nie poprze tego typu rozwiązań potwierdził dyrektor Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Mieczysław Tomala. Jak stwierdził samorząd nadal będzie wspierał publiczne żłobki. Jest ich w Kielcach 5. W sumie oferują prawie 600 miejsc. W dodatku już wkrótce samorząd będzie miał problem z nadwyżką przedszkoli, a to z powodu obniżenia obowiązku szkolnego. Jedno z nich na pewno zostanie przeznaczone na żłobek – wyjaśnił Mieczysław Tomala.