Wynik niedzielnej debaty kandydatów na prezydenta komentują dla PAP eksperci z Uniwersytetów Warszawskiego, Szczecińskiego i Jagiellońskiego. Opinie skrajnie podzielone.
Prof. Jacek Raciborski (Uniwersytet Warszawski)
W kilku kwestiach zdecydowanie lepiej wypadł Bronisław Komorowski, ale debata kandydatów na prezydenta RP „nie da spektakularnego efektu” – powiedział socjolog z UW, prof. Jacek Raciborski.
– Bronisław Komorowski zdecydowanie lepiej wypadł, gdy szło o kwestie armii, NATO, obronności, bo wskazał konkretne liczby, wydatki. Był tu konkret, a u Dudy były tylko okrągłe zdania. Tym samym Komorowski stworzył wrażenie polityka znacznie bardziej kompetentnego w tej sferze – podkreślił Raciborski.
Natomiast Komorowski miał słabsze momenty „wynikające z konieczności tłumaczenia się z nagłej decyzji o referendum”, zauważył Raciborski. – Ten atak Dudy był względnie celny, bo pokazywał Komorowskiego jako polityka niekonsekwentnego, który ledwo co twierdził, iż konstytucji nie należy zmieniać, apelował o racjonalność, rozsądek, a później pochopnie pod wpływem wyniku coś takiego czyni – powiedział ekspert.
– Lepiej też wypadł Komorowski w pytaniu o to, co dzieli Polaków. Duda mówił tutaj bardzo okrągło, nie dostrzegając oczywistości, że ludzie się różnią. Prezydent bardzo trafnie podkreślił, że idzie o tolerancję, a nie o klajstrowanie różnic, czy też ich niezauważanie. U Dudy było tutaj pustosłowie i był bardzo górnolotny – zaznaczył Raciborski.
Zdaniem socjologa, w całej debacie Duda był „anachroniczny”. Choć to jest raczej cecha Komorowskiego, prezydent zdołał się tego ustrzec. – Może dwa, trzy razy był anachroniczny, taki nieco starszy pan, ale ogólnie – również, gdy idzie o język, jakim się posługiwał i sposób mówienia – to bardziej był anachroniczny Duda niż Komorowski – powiedział Raciborski.
– W tego rodzaju debatach percepcja widzów jest bardzo silnie uwarunkowana ich wcześniejszymi preferencjami, więc sądzę, że ta debata nie wywoła wielkiego przesunięcia elektoratu, nie da spektakularnego efektu. To nie było miażdżące zwycięstwo Komorowskiego, chociaż wypadł istotnie lepiej i część strat być może odrobił. Duda nie wypadł kompromitująco, miał kilka dobrych momentów. Gdy skrytykował postawę PO wobec idei referendów, to mielenie tych milionów podpisów, to było celne przypomnienie – dodał Raciborski.
Doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz (Uniwersytet Warszawski)
Prezydent Bronisław Komorowski mógł być dla telewidzów w niedzielnej debacie bardziej przekonujący niż jego kontrkandydat Andrzej Duda – oceniła politolog z Uniwersytetu Warszawskiego doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.
W jej opinii, Komorowski był dobrze przygotowany i po raz pierwszy w tej kampanii przedstawił swoją koncepcję prezydentury; Duda zaś, choć mówił ciekawie, zaproponował mnóstwo „kiełbasy wyborczej”.
– Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy ta debata była przełomowa, natomiast gdyby prezydent Komorowski zechciał prezentować się podczas kampanii tak, jak w tej debacie – czyli być przygotowanym tak starannie, spokojnym i unikającym frazesów kandydatem – to prawdopodobnie dzisiaj wynik byłby inny, bo jednak pan prezydent zaczynał z wysokiego pułapu, a po drodze popularność tracił. Winiłabym tutaj jednak kampanię – powiedziała PAP doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.
Według niej prezydent był „tym razem przygotowany, może mniej pewny siebie, ale z kolei bardziej pewny, jeśli chodzi o tonację tych racji, które głosił”. Zdaniem politolog, zwłaszcza końcówka debaty była bardzo korzystna dla Komorowskiego. – Te trzy minuty nakreślały, co proponuje. Rzeczywiście pan prezydent proponował Polskę otwartą i tolerancyjną, kontrkandydat – w świetle tego, co mówił pan prezydent – wypada jednak na człowieka emocjonalnie ksenofobicznego – wskazała.
– Kontrkandydat z kolei był chyba nieco zaskoczony merytorycznym przygotowaniem pana prezydenta, który po pierwsze nie bał się pytań trudnych, po drugie jednak odpowiadał z perspektywy lat przepracowanych w polityce i wreszcie po trzecie kiełbasy wyborczej mniej nam proponował i na tym tle pan Duda wypadał gorzej, niż chyba założył jego sztab – oceniła.
Zdaniem doc. dr Pietrzyk-Zieniewicz, dzięki przygotowaniu Komorowski mógł być bardziej przekonujący dla widzów debaty, zaś to, co mówił Duda, to była „kiełbasa wyborcza, bardzo ostra”. – Emerytury – podwyższyć, wiek emerytalny – obniżyć, markety – opodatkować, banki – opodatkować. Naprawdę nie trzeba specjalnej wiedzy gospodarczo-ekonomicznej, czy innej, żeby tego rodzaju kwestie wygłaszać – wskazała.
Zaznaczyła, że generalnie podczas debaty Duda „całkiem ciekawie mówił”, ale – w ocenie politolog – był zaskoczony spokojem i przygotowaniem prezydenta.
– Natomiast pan prezydent chyba pierwszy raz w tej kampanii pokazał się nam jak ktoś, kto ma koncepcję prezydentury – chyba pierwszy raz, zdecydowanie bardzo późno, kwestia teraz czy wystarczy tej otwartości, tej kompetencji, żeby ją zdążyć pokazać do piątku – podsumowała.
Dr Wojciech Jabłoński (Uniwersytet Warszawski)
Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Wojciech Jabłoński uważa, że Bronisław Komorowski w niedzielnej telewizyjnej debacie zaprezentował się „katastrofalnie” i został „znokautowany” przez Andrzeja Dudę.
– Wystawianie do debaty telewizyjnej osoby, która nie jest politycznym fajterem i na komunikacji telewizyjnej się nie zna, kończy się tym, czym się skończyło. (…) Wiedziałem, że ta debata pójdzie Komorowskiemu źle, ale nie myślałem, że aż tak źle – powiedział PAP Jabłoński, który specjalizuje się w dziedzinie marketingu politycznego.
– Nie usłyszeliśmy żadnego spójnego przekazu od Komorowskiego, który atakował PiS, którego to PiS-u nie było na sali. Nie było zwracania się do obywateli tylko rozmowa o PiS-ie. Natomiast Duda zwracał się bardzo chętnie do kamery i punktował Komorowskiego nawet nie brutalnie, raczej z litości, bo Komorowski aż tak źle wypadł – ocenił politolog.
Zaznaczył, że to, w jaki sposób w debacie zaprezentował się Komorowski, nie jest kwestią jego przygotowania, lecz cech starającego się o reelekcję prezydenta, który na dodatek, według politologa, „nie ma zupełnie sztabu”. – W zasadzie Duda mógł przyjść nieprzygotowany i tak by wygrał. (…) Nawet taka osoba, jak Duda, który jest dość przeciętny medialnie, z Komorowskim wygrywa, bo Komorowski medialnie to jest porażka – uważa Jabłoński.
Ocenił, że błędem była już sama propozycja debaty, która padła z ust prezydenta przed tygodniem, po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów. – Każdy, kto zna reguły marketingu politycznego wie, że błędem jest żebrać o debatę w sytuacji, gdy się tej debaty wcześniej odmawiało, a po drugie – gdy się jest na pozycji przegranej, schodzącej w sondażach – wskazał Jabłoński.
Politolog wyraził opinię, że dla Komorowskiego „jedynym wyjściem jest wycofanie się, jeszcze honorowe, z wyścigu prezydenckiego”. – To jest ostatnia szansa, inaczej skompromituje się do końca i różnica między nim a Dudą będzie sięgała kilkudziesięciu procent – ocenił.
– Dopóki prezydent, jak mówiono złośliwie, pilnował żyrandola, wtedy było wszystko OK i jego sondaże były na poziomie 70 proc., natomiast kiedy zobaczyliśmy, jaki naprawdę jest Komorowski, a teraz zobaczyliśmy jaki jest naprawdę – mówiąc bardzo delikatnie, nieciekawy – to już jest katastrofa – powiedział Jabłoński.
Pytany o kontrkandydata Komorowskiego, Jabłoński ocenił, że Duda był przygotowany do debaty, ale nie miał zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki. – Pokonać Komorowskiego w debacie to nie jest sztuka. Sztuką było przygotowania kandydata tak – i to sztab PiS-u wykonał – że doszło do pogromu, do nokautu – uważa.
W ocenie dr Jabłońskiego stracie Komorowskiego z Dudą ma znaczenie szersze niż bieżąca kampania – jest zapowiedzią zmiany pokoleniowej w polityce. Wyraził przekonanie, że polityk, który mówi o swoich zasługach z przeszłości, jest skazany na przegraną, bo „życiorysem wyborcy się nie nakarmią”. Większe szanse ma kandydat mówiący, że jest wśród ludzi i zna ich problemy, tym bardziej, że duża część społeczeństwa czuje się zawiedziona – wskazał politolog.
Dr hab. Krzysztof Kowalczyk (Uniwersytet Szczeciński)
Politolog dr hab. Krzysztof Kowalczyk z Uniwersytetu Szczecińskiego ocenił w rozmowie z PAP, że niedzielna debata kandydatów na urząd prezydenta była dynamiczna i ciekawa, a udział w niej brali dwaj rasowi politycy.
– Z jednej strony Andrzej Duda był bardziej błyskotliwy, a prezydent Bronisław Komorowski, mimo że sięgał do tego, co miał zapisane na kartce, wypadł lepiej niż podczas wcześniejszych, flegmatycznych wystąpień. Obaj wchodzili w polemikę emocjonalną, obaj napięcia politycznego nie wytrzymywali, ale przez to debata była dynamiczna i ciekawa. To nie były gadające głowy, ale występ dwóch rasowych polityków – powiedział politolog.
Podkreślił, że Komorowski eksponował swe dotychczasowe osiągnięcia na stanowisku prezydenta i lansował tezę, że gwarantuje polityczną stabilność. W znacznie większym zakresie niż jego kontrkandydat atakował swego rozmówcę. Jeden z tych ataków, że Duda blokuje etat na uczelni, miał także charakter personalny – zaznaczył Kowalczyk. Jego zdaniem zaś, Duda, jako że nie pełni tak wysokiej funkcji, eksponował swe postulaty polityczne. Szczególnie istotne dla jego wyborców były kwestie powrotu do dawnego wieku emerytalnego, obniżenie kwoty wolnej od podatku, czy zwrócenie się ku osobom młodym – zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że kandydat PiS wyraźnie uchylił się od odpowiedzi na niektóre pytania, np. w sprawie restrykcyjnych limitów na emisję gazów cieplarnianych.
Według Kowalczyka, przekaz urzędującego prezydenta był skierowany do wyborców w średnim wieku, o stabilnej pozycji zawodowej i społecznej, a Duda swój przekaz skierował do wyborców młodych, tych zwłaszcza, którzy mają problemy na rynku pracy, do uboższych i do starszej części społeczeństwa.
Jak zauważył ekspert, Komorowski podkreślał, że jego prezydentura będzie centrowa i straszył PiS-em. „To odgrzewane numery i element kampanii negatywnej, dyskredytacja przeciwnika, podkreślanie, że Duda jest emanacją Jarosława Kaczyńskiego” – dodał.
– Tu było widać podział na Polskę A i Polskę B, w sensie tych bardziej zadowolonych w przypadku PO, i mniej zadowolonych w przypadku PiS z polskiej transformacji – powiedział.
Dr hab. Maciej Drzonek (Uniwersytet Szczeciński)
Atakując agresywnie swego kontrkandydata Andrzeja Dudę, prezydent Bronisław Komorowski chciał trafić do żelaznego elektoratu PO – ocenił politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego dr hab. Maciej Drzonek.
– Agresja jest dobrze odbierana przez żelazny elektorat, a źle przez przeciwników i tych niezdecydowanych. Komorowski zaryzykował, ale pewnie to była intencja jego sztabu, by trafić do żelaznego elektoratu PO, by go zmobilizować i zatrzymać jego odpływ. Duda zaś mówił do większości społeczeństwa. Komorowski straszył PiS-em, a Duda obiecał dwie istotne rzeczy dla ludzi: obniżenie podatków i powrót do poprzedniego wieku emerytalnego – powiedział PAP politolog.
Jego zdaniem trudno ocenić, który z kandydatów wypadł lepiej. – Najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy lubimy agresywnych zawodników, czy tych bardziej ugrzecznionych, szanujących ustalone wcześniej reguły gry – zaznaczył.
– Bronisław Komorowski starał się agresywnie atakować Andrzeja Dudę, a ten początkowo wydawał się zbyt spięty i długo nie reagował na zaczepki prezydenta. Dopiero w połowie debaty, słusznie zresztą, zaczął reagować – powiedział Drzonek.
– Dzisiaj Duda mówił i zachowywał się jak prezydent, a Komorowski tylko wyglądał na prezydenta, ponieważ ten urząd pełni – ocenił.
Jego zdaniem w tej debacie Komorowski wypadł lepiej niż się spodziewano, natomiast Duda na początku wypadał poniżej oczekiwań, by później wrócić do swej formy.
Politolog uznał, że zastosowana przez prezydenta retoryka straszenia PiS-em była nietrafiona. Znaczna część wyborców w 2015 roku nie pamięta tego, co było w 2007 r. – tłumaczył. Poza tym, prezydent dotychczas odwołujący się do prezydentury zgody w tej debacie zaprzeczył wcześniejszemu przekazowi, atakując mocno swego kontrkandydata – dodał.
– Prezydent to nie tylko osoba, ale też urząd. Dziś prezydent lekko obniżył poziom, który, będąc prezydentem, powinien firmować – powiedział dr Drzonek.
Zauważył jednak, że Bronisław Komorowski był świetnie przygotowany do debaty. Było widać ewidentną pracę nad prezydentem, jeśli chodzi o intonację czy gestykulację, ale także, jeśli chodzi o pewne sztuczki socjotechniczne – dodał.
Według dr Drzonka Andrzej Duda nie potrafił w stu procentach wykorzystać szansy ostatniego słowa w debacie.
Jego zdaniem niedzielna debata niewiele zmieni w notowaniach obu kandydatów. Uważa, że większe znaczenie będzie mieć ta druga. – Dziś było preludium, prawdziwe odpalenie nastąpi w czwartek – zaznaczył.
Jego zdaniem jako bon moty debaty zostaną zapamiętane słowa prezydenta: „nie mam nad sobą żadnego prezesa”, oraz sformułowanie Dudy, „że nie chce on być prezydentem, który zmienia poglądy z piątku na poniedziałek”.
Bartłomiej Biskup (Uniwersytet Warszawski)
Za mało wizji Polski, za dużo wzajemnych ataków. Politolog Uniwersytetu Warszawskiego Bartłomiej Biskup jest zawiedziony wczorajszą debatą kandydatów na prezydenta. Jego zdaniem nowe i zaskakujące było tylko przebudzenie Bronisława Komorowskiego. Ale trudno też mówić o jego zwycięstwie nad kontrkandydatem – przekonuje politolog.
Dlatego zdaniem eksperta w kolejnej debacie powinno się znaleźć zdecydowanie więcej elementów mówiących o samej prezydenturze.
Jarosław Flis (Uniwersytet Jagielloński)
Wygranych nie ma – tak debatę między Bronisławem Komorowskim a Andrzejem Dudą komentuje Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wczoraj wieczorem po raz pierwszy w debacie telewizyjnej zmierzyli się kandydaci na prezydenta. Nic gwałtownie po niej się nie zmieni – twierdzi Jarosław Flis.
Jarosław Flis podkreśla, że widoczne było ożywienie i aktywność Bronisława Komorowskiego. Najsłabszym elementem w wystąpieniu urzędującego prezydenta było zakończenie debaty.