Prawie pół tysiąca związkowców z Solidarności pikietowało dziś biura poselskie PO i PSL w Kielcach. Domagali się realizacji swoich postulatów, wśród których jest min. ograniczenie umów śmieciowych oraz podniesienie płacy minimalnej do poziomu 50 procent przeciętnego wynagrodzenia.
Przynieśli transparenty z antyrządowymi hasłami. Mieli też związkowe flagi, gwizdki i trąbki. Skandowali hasła: „PO złodzieje” oraz „Raz sierpem, raz młotem zieloną hołotę”. Jak tłumaczyli czują się lekceważeni przez rząd, który nie chce z nimi rozmawiać. Ta władza wygoniła z Polski młodych, a jedna z działaczek pokazywała dziennikarzom napis „Praca w Niemczech” zamieszczony na budynku, w którym mieści się siedziba PSL. – Chcemy pracować w kraju, a nie za granicą – przekonywała.
Przewodniczący świętokrzyskiej Solidarności Waldemar Bartosz powiedział, że postulaty zgłaszane przez związki zawodowe znane są od wielu miesięcy. – To nie tylko podwyżki pensji, czy cofnięcie reformy emerytalnej, ale też żądanie, by państwo wzięło odpowiedzialność za ochronę zdrowia, oraz zaczęło rzetelny dialog ze związkami zawodowymi.
Przedstawicieli protestujących w biurze PSL przyjął poseł Marek Gos, a w biurze PO poseł Artur Gierada, który przypomniał, że rząd PO – PSL stopniowo realizuje żądania strony związkowej. Kiedy PO przejmowała rządy, płaca minimalna wynosiła 936 złotych, a teraz jest to 1750 zł.
Jednocześnie zapewnił, że rząd dąży do tego, by jak najszybciej minimalne wynagrodzenie osiągnęło poziom 50 procent przeciętnej płacy. Jego zdaniem w wielu sprawach rządzący i związkowcy mają zbieżne poglądy, jako przykład podał rozwiązania dotyczące ograniczenia umów śmieciowych, czy nową ustawę o dialogu społecznym.
Artur Gierada zaapelował o merytoryczną rozmowę. Kiedy szedłem do biura przywitano mnie hasłami złodzieje. – Ja nic w życiu nie ukradłem – mówił parlamentarzysta PO.
Podobne manifestacje NSZZ Solidarność zorganizowała w całym kraju.