10 maja odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Taką datę wskazał marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Po ogłoszeniu decyzji marszałek Sejmu zapewniał, że z nikim nie konsultował jaki termin będzie najlepszy na głosowanie. Podkreślił, że jest to jego suwerenna decyzja i podjął ją „po refleksji i wsłuchaniu się w opinię publiczną”.
Marszałek Sejmu wezwał, by nie podważać uczciwości procesu wyborczego. „Przed nami 3 miesiące kampanii wyborczej o najwyższy urząd w Polsce, życzę nam wszystkim, aby ta kampania przebiegła w duchu wzajemnego szacunku i dyskusji o Polsce”, zaznaczył.
Sikorski odrzucił sugestię, że termin wyborów ustalono na 10 maja, bo dwa dni wcześniej prezydent Bronisław Komorowski planuje zorganizować na Westerplatte duże obchody rocznicy zakończenia II wojny światowej. „Myślę, że wtedy, kiedy podejmowano decyzję o kapitulacji hitlerowskich Niemiec, nie antycypowano naszych wyborów prezydenckich”, stwierdził Sikorski. Jak dodał, dla dobrego kandydata termin głosowania nie ma znaczenia.
Radosław Sikorski dodał, że kandydaci mają czas do 26 marca na zebranie wymaganych do udziału w wyborach 100 tysięcy podpisów poparcia.
Na razie swoich kandydatów w wyborach przedstawiło Prawo i Sprawiedliwości. PiS będzie reprezentował Andrzej Duda, kandydatem PSL jest marszałek woj świętokrzyskiego Adam Jarubas, a SLD Magdalena Ogórek. W wyborach start zapowiedział także Janusz Korwin Mikke i Janusz Palikot.
Platforma Obywatelska nie przedstawiła jeszcze kandydata, ponieważ kancelaria obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego – z oficjalnym ogłoszeniem ubiegania się o reelekcje czekała na podanie daty wyborów.