Nie będzie usuwania dzieci z Przedszkola Samorządowego nr 3 w Kielcach. Władze miasta zgodziły się na zatrudnienie dodatkowego nauczyciela. Zacznie on pracę od stycznia.
O przedszkolu nr 3 zrobiło się głośno w ubiegłym tygodniu, kiedy pełni obaw rodzice przyszli na sesję Rady Miasta. Jak twierdzili, w placówce poinformowano ich, że przedszkole przekroczyło limit dzieci i 22 dzieci musi zostać skreślone z listy. Potwierdza to kuratorium oświaty – zgodnie z prawem w jednej grupie może być maksymalnie 25 podopiecznych, natomiast w przedszkolu nr 3 są grupy nawet 30-osobowe. Problem w tym, że przepisy dotyczące liczebności grup łamane są w kieleckich przedszkolach nagminnie. Radio Kielce informowało o tym już w marcu. Władze miasta tłumaczą, że ze względu na częste absencje maluchów, na przykład spowodowane chorobami, grupy zwykle liczą mniej niż 25 dzieci. Od decyzji administracyjnych Świętokrzyskiego Kuratorium Oświaty, przedszkola skutecznie się odwołały do Ministra Edukacji Narodowej.
Przedszkole nr 3 jest wyjątkowe, bo tam permanentnie chorują też nauczyciele i dziećmi nie ma kto się opiekować. Zdaniem Mieczysława Tomali, dyrektora wydziału edukacji, kultury i sportu w kieleckim ratuszu, sprawa została już rozwiązana i nie ma powodu, by straszyć rodziców. – Nie powinni mieć takich sygnałów od dyrektor, że dzieci nie będą od stycznia przyjmowane. Nie ma takiej opcji. Wszyscy rodzice mogą mieć spokojne święta, bo od 6 stycznia praca przedszkola powinna być już normalnie zorganizowana w każdej grupie – zapewnia dyrektor Tomala.
Według rodziców dzieci uczęszczających do przedszkola nr 3, sprawa ma drugie dno. Dyrektor placówki kilkukrotnie prosiła o zgodę na zatrudnienie dodatkowych nauczycieli, jednak wydział dyrektora Tomali odmawiał. Zgodził się dopiero, kiedy niezadowoleni rodzice przyszli na sesję. Zdaniem rodziców, władze Kielc szukają pretekstu, by zwolnić dyrektor przedszkola.
Zatrudnienie dodatkowego nauczyciela nie kończy sprawy. Anna Dróżdż, dyrektor placówki twierdzi, że konieczne jest zatrudnienie przynajmniej dwóch osób. Ale zapewnia, że mimo braków kadrowych nie ma ryzyka, by jakieś dziecko zostało z przedszkola usunięte.