Nie milkną komentarze po marszu zorganizowanym w Warszawie przez Prawo i Sprawiedliwość. Ulicami stolicy przeszło wczoraj około 30 tysięcy ludzi. Uczestnicy marszu w obronie demokracji i wolności słowa wznosili antyrządowe hasła, domagali się ustąpienia obecnych władz i powtórzenia niedawnych wyborów samorządowych.
Poseł PiS Krzysztof Lipiec powiedział na naszej antenie, że demokracja w Polsce jest zagrożona, a udział w marszu był przejawem patriotyzmu i troski o kraj. Zwrócił uwagę, że do Warszawy pojechało wiele osób nie należących do PiS.
Poseł Platformy Obywatelskiej Marzena Okła-Drewnowicz podkreśliła, że marsz odbył się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Jej zdaniem ten dzień nie powinien być wykorzystywany do organizowania politycznych protestów.
Poseł PSL Mirosław Pawlak uważa natomiast, że poprzez marsz PiS chciało zaistnieć i przypomnieć o sobie. Było to jednak kosztowne, bo jego organizacja obciążyła budżet państwa.
Przewodniczący SLD w regionie Andrzej Szejna podkreślił, że podczas marszu skandowano wiele obraźliwych haseł m. in. pod adresem lewicy. Jego zdaniem w ten sposób „Prawo i Sprawiedliwość szuka sobie wroga na siłę”.
Także poseł Twojego Ruchu Sławomir Kopyciński krytycznie ocenia inicjatywę PiS. Jego zdaniem był to marsz nienawiści, zakłamania i cynizmu.
Jacek Włosowicz z Solidarnej Polski przypomniał, że jednym z powodów zorganizowania marszu były problemy z liczeniem głosów po ostatnich wyborach. Jak stwierdził – podobnie jak wiele osób – odczuwa z związku z tym pewien dyskomfort i nie wie czy weźmie udział w następnych wyborach.